Siedziałem sapiąc lekko po ostatnim ukończonym slalomie. Tiska patrzyła na mnie zamyślona.
- Okey, skoro dzisiaj jest
ostatni dzień naszego treningu, to musimy zrobić ostatni test szybkości. –
powiedziała w końcu. – na początku naszych zmagań, wyprzedzałam cię o 1/4
trasy. Zobaczmy jak poradzisz sobie teraz.
- Aha, czyli ty dzisiaj nic nie
robiłaś, tylko męczyłaś mnie, żeby na pewno ze mną wygrać, tak? – zapytałem z
przekąsem. Wadera uśmiechnęła się.
- Możesz to uznać za wymówkę jak
przegrasz.
Stanęliśmy obok siebie. Po prawej
stronie rozciągały się Bory Dworkowe i zagajniki, przed nami zaś widać było
bezkres stepów. Wbrew temu co było zauważalne, stepy miały kres i właśnie tam
zamierzaliśmy się ścigać. Ruszyliśmy z pełną mocą w łapach, trasa była długa,
ale wytrzymałości i siły nam nie brakowało. Przez większą część trasy biegliśmy
łeb w łeb, co chwila jedno wyprzedzało drugiego jak w jakiejś grze. Jednak no
sam koniec, jak można było się spodziewać, pierwsza dotarła Tiska. Wadera
ostatecznie pochwaliła moje postępy i nakazała dalsze treningi. Pośmialiśmy się
jeszcze przez jakiś czas odpoczywając na skraju plaży, po czym rozeszliśmy się
do swoich jaskni.
Gratulacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz