- Rozpal ogień, a ja coś upoluje. – powiedziała Tiska z zamiarem zniknięcia w głębi lasu.
- Poczekaj! – zawołałem za nią
nim jeszcze zniknęła mi z oczu. – Może po prosto razem zapolujemy. Powinniśmy
się uczyć wspólnego pracy. – wadera spojrzała na mnie, jakby nie do końca
wierzyła, że te słowa padły z moich ust.
- Skoro tak chcesz. – powiedziała
tylko i ruszyła przed siebie. Wadera szybko odnalazła naszą ofiarę. Był to
samotny, gruby dzik, wędrujący sobie między drzewami. Chwilę patrzyłem na
zdobycz, próbując odgadnąć tor jego ucieczki, po czym po cichy ruszyłem wokół
niego, by zagrodzić mu w odpowiednim momencie drogę. Tiska patrzyła na moje
ruchy i wiedziała, w którą stronę ma kierować zwierzynę. Kiedy ruszyła z
miejsca, patrzyłem na nią jak w transie. Jej długie łapy robiły długie i
szybkie wyskoki w przód. Trudno było to nazwać biegiem, jej łapy ledwo co
dotykały ziemi. Wyglądała jak gepard, który właśnie dopada swoją ofiarę. Nie
było tu w końcu zbyt dużej pomyłki. Dzik skierował się w moją stronę, a ja jak
na zawołanie wyskoczyłem mu naprzeciw. Przestraszona zwierzyna zawróciła
wpadając prosto w długie kły Tiski.
- Zaspałeś? – spytała, gdy szybko
ubiła nasze śniadanie. – jeszcze kilka sekund i dzik przeleciałby ci koło nosa.
- No właśnie, kilka sekund. Wystarczająco
dużo czasu, żeby zdążyć wyskoczyć. – odpowiedziałem z przekąsem.
- Dobra, jedzmy. Padam z głodu. –
sapnęła wadera i rozpoczęła posiłek. Z ogromną chęcią dołączyłem do niej.
Gratulacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz