Wstałem jak nowonarodzony. Wczorajszy popołudniowy odpoczynek sprawił, że dzisiaj mogłem wstać bez zakwasów. Słońce przed chwilą wstało, więc od razu zabrałem się do dzisiejszych obowiązków. Rozpocząłem od polowania. Wybiegłem w las i dość szybko udało mi się upolować trzy średniej wielkości zające. Sprawnie przygotowałem ziołową zaprawę, z zebranych poprzedniego dnia ziół i oprawiłem upolowaną zwierzynę. Gdy mięso już pływało w ziołach, postanowiłem zrobić rozgrzewkę do dzisiejszego treningu szybkości. Pogoda była chłodna, acz przyjemna biorąc pod uwagę wysiłek jaki mnie dzisiaj czekał. Przemierzałem kolejne kilometry po plaży, czując, że słońce znajduje się coraz wyżej na nieboskłonie. Po jakiejś godzinie biegania postanowiłem ruszyć już ze śniadaniem w umówione z Tiską miejsce. Udało mi się przybyć jako pierwszy, więc szybko rozpaliłem ognisko i już opiekałem przygotowane wcześniej kawałki mięsa.
- Dobrze, że już jesteś. –
usłyszałem za sobą po jakimś czasie. – zjadłabym konia z kopytami! – krzyknęła wadera
i uśmiechnęła się na zapach i widok ziołowego śniadania. Podałem zrobiony
kawałek wilczycy i zacząłem przygotowywać kolejny dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz