Byłeś kiedyś tak wysoko?
– Nie.
Na pewno?
– Tak.
Ten nieustanny monolog rozbrzmiewał nieustannie w głowie Yira, w kółko, wciąż od nowa, niczym zepsuta kaseta. Cały czas to samo. Nigdy nic nowego. Jakby zaciął się gramofon.
Byłeś kiedyś tak wysoko?
– Nie.
Na pewno?
– Tak.
Dlaczego basior tak nieustannie powtarzał te cztery linijki? Powód był zaskakujący, jednak oczywisty. Chodziło o Pakiego i tylko o niego. Pomocnik medyka chciał pozbyć się wszelkich myśli kierujących ku rudemu kochankowi. Bo im więcej rozmyślał o tym, co się między nimi dzieje, tym bardziej miał wrażenie, że Paki już go nie kocha. Że ta miłość odeszła w zapomnienie. I ta myśl bolała bardziej niż rozerwane opuszki łap, obdarty przy upadku bok czy nawet skręcona tylna noga. Yir nie chciał myśleć, co by było, gdyby to była prawda.
Byłeś kiedyś tak wysoko?
– Nie.
Na pewno?
Były trup wywrócił się na niestabilnym kamieniu, nabijając się na sterczący konar.
– Tak.
Wierzę ci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz