To był jeden z tych wielu ciężkich dni, kiedy Kamael obudził się z poczuciem pustki bardziej przytłaczającym niż zazwyczaj. Coś wyjadło jego wnętrzności w ciągu nocy, zostawiając pustą dziurę, która ciążyła niczym masa kamieni wsadzona w żołądek. Dusił się, przerażony, znając dokładnie to uczucie. To był głód narkomana od paru dni bez swojego najdroższego narkotyku. Pragnienie przeżycia tego cudownego uczucia opętało umysł, zasłaniając zdrowy rozsądek gęstym pasem mgły. Basior musiał odzyskać swoją kokainę, jak najszybciej ją zażyć, bo inaczej umrze z tęsknoty i braku doświadczeń. Musiał znaleźć Domino.
Oczywiście, dla takiego podłego stalkera jak on nie było to żadnym problemem. Wiedział, gdzie znaleźć waderę o tej porze dnia, skąd najlepiej ją podejść, by móc potajemnie ją obserwować. Nie znosił tego zajęcia, ale obecność samicy była dla niego jak najbardziej uzależniający narkotyk, a on nie potrafił zmusić się na odwyk. Chciał ją widzieć, oglądać, obserwować każdy jej ruch. Gdyby mógł, pewnie wąchałby jej rzeczy osobiste, by wiedzieć o niej więcej. To nie było zdrowe. Żadne uzależnienie nie jest zdrowe, ale jego stan był już tragiczny. Byle tylko coś czuć...
<CDN>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz