Bywają dni zwyczajnie spokojne, ale bywają też takie dni, gdzie złość wypełnia serce i najchętniej by się ją wykrzyczało. Paks właśnie przechodził jeden z tych o wiele gorszych dni i szczerze mówiąc, był na takiej cienkiej linii, że nie miał pojęcia, jakim cudem jeszcze nie wybuchnął. Może była to zbawcza moc herbat, które pił od samego rana niczym alkoholik wódkę. Rudy wiedział jednak, że długo tak nie pociągnie.
Jako zajęcie odstresowywujące pozwolił sobie na trening. Nic wielkiego, ot, będzie skakać po drzewach jak jakaś pokraczna małpa, żeby zwiększyć swoją zwinność. Wielu pewnie będzie się śmiać, ale co tam! Kij im w oko. Nie będzie im tak do śmiechu jak Paki spadnie na nich tym swoim grubym, ofutrzonym tyłkiem i spowoduje poważne urazy, o ile nie śmierć. Zawsze może specjalnie się na nich zrzucić. Tyle razy już umarł, że teraz kompletnie się tego nie bał. Jak to mawiają, są tacy, co boją się śmierci, a są tacy, którzy patrzą śmierci w twarz i mówią "Cho na solo."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz