-Głupek-
Powstał niczym feniks z popiołów
Niczym wulkany z dna morza
I spoglądając w milczeniu na świat
Odetchnął. Nie chciał tu być...
-Bezmyślne to takie...-
Jego życie odwróciło się o 120 stopni od kiedy miał przy
sobie szklankę, która swoją drogą rosła szybciej niż mrugnął okiem. Teraz kiedy
miała już 2 lata i rządziła sama swoim życiem dotarło do niego jak samotny był
i jak nudne było takie życie. Spacery nadal były przyjemne jednak pozostawały
inne kiedy u swojego boku nie miał duszy do pogadania. Doskwierało mu to nieco
i gryzło się z jego przekonaniem o świecie. Jednak znosił to dzielnie i
zadowalał się okazjonalnymi przekłamaniami drogi z pachnącą różami i trawą
waderą. Zawsze wtedy w milczeniu szli na spacer, a potem spali pod kamieniem jak
przez poprzednie wiele lat, a mimo to Anubis nie był pewien czy Szklanka ma własną
jaskinię, jak się dogaduje z innymi czy choćby jako kto pracuje. I nie
przejmował się tym. Ufał jej i wiedział że jeśli będzie chciała mu coś
opowiedzieć zrobi to.
Jednak ten dzień, o którym mówimy Anubis przeżywał sam. Samotny pośród cichego
jesiennego już poranka. Przemierzał, bowiem górzyste terany watahy pnąc się
coraz to wyżej. Chciał pobyć sam, w końcu. Ułożył się na strzępku trawy, tak
rzadkiej tak wysoko. Temperatura była... niska. Jego oddech zamieniał się już w
parę kiedy wypychał go ze swojego ciała. Jednak nie przeszkadzało mu to. Taka
wegetacja w chłodzie była czymś czego potrzebował, bowiem co noc ostatnimi czas
śniły mu się sny. Odkrywcze prawda? Jednak dla niego było to nienormalne.
Strzępkowe wspomnienia domu i podróży. Poniżenia i Szklanka. Wzloty i upadki i
ten wrogi podążający za nim głos. Ten który pojawiał się w każdym z nocnych
marzeń. Teraz, tutaj mógł od tego odsapnąć i spojrzeć na swoją przeszłość
podczas chłodnej kalkulacji.
Pierwsze lata chciał zapomnieć. Następne były krętą drogą upadków i podniesień,
tylko po to aby się stoczyć. Do czasu kiedy dołączył tutaj był już tym kim się
stał, a Szklanka była dla niego chwilą oderwania od nieszczęść jakie przyszykował
dla niego los. Zamknął oczy oddychając głęboko. Chłód górskiego powietrza
podrażnił jego gardło, a wiatr przedarł się pomiędzy sierść targając nią lekko.
Szklanka. No właśnie. Jego mała radość, którą wychował najlepiej jak umiał. I
prawdopodobnie mu to nie wyszło, jednak zdawało się iż młoda radzi sobie
dobrze. Lepiej niż on przynajmniej. Nigdy nie był w stanie wyprowadzić jej za
mocno do innych wilków aby jednocześnie nie spotykać się z niemiłymi słowami i
plotkami. A to źle drapało małe szczenię gdyż stawała się wtedy agresywna i
bardzo obronna. Dlatego zaprzestał tego
po jakimś czasie opowiadając jej o świecie na swój sposób i zasięgając pomocy u
Flory i Delty. Przynajmniej ta dwójka uśmiechała sie i nie plotkowała za jego
plecami niemiłych słów. I tak minęły im te lata. Na spaniu gdzie popadnie,
śmianiu się z ptaków i ich dźwięków i moknięciu w deszczach, ale z uśmiechami
na pyskach. Jednak ten rodział jego życia zamknął się. Jak każdy poprzedni...
I Anubis myśląc o tym sam się uśmiechał. Parę dobrych wspomnień pośród tego
cmentarza radości. Otworzył więc oczy i zawęszył. Jego myślenie zajęło mu cały
dzień, a po jego policzkach spływało parę łez. Łez szczerej radości i
delikatnej tęsknoty, za tym co miał i mógł mieć, a nie miał...
-Chwila... Nie!-
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz