Skrzydła basiora wciąż jeszcze były osłabione, ale nie mógł pozwolić, by to go zatrzymało. Musiał ćwiczyć, trenować, żeby odzyskać siły. Musiał coś z tym wszystkim zrobić.
Żal ci? No pewnie, że ci żal. Byłeś taki odważny, a teraz za tą odwagę płacisz.
Zamknij się, demonie sumienia. Nie żal mi. Tylko jest mi ciężko. Tęsknię. I tyle.
Tęsknota napędzała chęć do powrotu do zdrowia. Ta chęć dawała siły, by walczyć z demonami w środku. A co dalej. Ćwiczenia, oczywiście. Ćwiczenia, by wrócić do domu. Takie najbardziej się przydadzą.
Skrzydła może i były osłabione, ale wciąż mógł je rozłożyć, a to w zupełności wystarczało. Czasem nimi pomachać, czasem je rozciągnąć. Ćwiczył uparcie, codziennie, bez przerwy, choćby wszystkie pióra miały mu odpaść. Wróci do formy i wróci do domu. Taki był plan i z tego planu nie rezygnował. Pięknie by było wrócić do rodzimej watahy. Srebrne Chabry może i były przyjacielskie, ale to wciąż nie był dom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz