poniedziałek, 11 października 2021

Od Apollo Anubisa Aina "Rewia Dusz" cz.

 

Usiadł i spojrzał przed siebie
Pierwszy raz w życiu zobaczył
I nie wilka, nie człowieka, nie duszę
A….

    Spokój. CO to tak właściwie jest? Niby słowo jest takie oczywiste, kojarzy się przyjemnie i dla każdego oznacza co innego. I jakie uczucia mu towarzyszą? Radość, smutek? Czy może świadomość własnej kruchości i braku znaczenia na tym świecie? Ciężko na to pytanie odpowiedzieć, prawda? Dla Anubisa spokój znaczył samotność. DO tego jeśli dołożymy połacie stepów i krążące wokoło dźwięki natury uzyskamy idealne połączenie działające relaksacyjnie na jego umysł i pobudzające jego umysł do refleksji i swobodnego rozmyślania. Mógł wtedy marzyć bez bycia obserwowanym i zatapiać się w nieustannym spacerze, w bezmyślnym kroku przed siebie, dokądś, gdzie? Nie wie nikt, nawet właściciel swoich łap. I tak niesiony z wiatrem osiada od czasu do czasu na kamieniach niczym wąż wystawiając pysk do resztek słońca na niebie zanim zasłonią go chmury. I wtedy też ucieka myślami do swojej przeszłości i uśmiecha się z radością na wspomnienie babci czy Szklanki, która krążyła tak jak on po tym ich małym światku. Właśnie. Ten jego mały światek zaczynał powoli przylegać do niego jak łatka do człowieka, jako dom. I chociaż było mu to nie w smak wypowiedzieć na głos czuł się tu dobrze i coraz rzadziej odwiedzał granicę aby myśleć o domu, o swojej oazie pośród ciepłych piasków pustyni.

-Ah. Czyż on nie jest żałosny?-

-Jest jest. Oczywiście że jest!

    Podniósł głowę. Jego leniwy sen przerwał ten sam głos. Ten który znał, ale skąd? Nie wiedział do końca. Zawęszył gdyż przysnęło mu się na kamieniu niedaleko stepów. Wilgotne i zimne powietrze przeszyło go od stóp do głów kiedy zaciągnął się nim porządnie. Noc. Gdzieś w oddali sowa zahuczała wiwatując nad udanymi łowami. Gdzie indziej myszy biegały w trawie szykując się na coraz to bliższą zimę lub uciekając przed nocnymi ptakami. Piękne dźwięki i symfonie. Anubis otworzył oczy i natychmiastowo zamarł zaskoczony. Czy to był jakiś wyjątkowy dzień, że tyle dusz zebrało się na tym świecie? Celebrowali coś, a on sam zapomniał? Przetarł je łapą dla upewnienia, że wzrok go nie myli i spojrzał na to zjawisko ponownie. Tłum, morze, ocean! I to nie taki zwykły tłok, a tłok dusz. Apollo w życiu nie widział tylu na terenach tej watahy tak więc zawahał się. Nie bardzo wiedząc co poczynić wstał i skoczył między zebranych podchodząc do jednej z nich.
    -Co poczyniamy przyjacielu? Co świętujemy?
    -Nikt nie wie. Nikt nie wie.- i odeszła. Racja. Było z nimi coś nie tak, a teraz Anubis to nie miał co do tego żadnej wątpliwości. Jednak dla utwierdzenia się w tej teorii…
    -Co robimy tutaj przyjaciółko? CO świętujemy?
    -Nie wiem. Nie wiem. Nikt nie wie­- i odwróciła się odchodząc. Istniały dla Anubisa dwie możliwości: Albo dzieje się coś poufnego i każdy powtarza śmiertelnikom, że nic nie wiedzą, albo jest „czerwona” pełnia i najzwyczajniej w świecie wszyscy zwyczajowo szaleją zamknięci w szarży wspomnień. Ale czym jest Czerwona pełnia spytacie. A to nic innego jak pełny księżyc. Jednak żeby mógł zostać nazwany czerwonym w dzień przed nim ktoś musiał zostać zamordowany z zimną krwią, a jego ciało złożone w ofierze bogom. Obojętne jakim. Niecodzienne zdarzenie czyż nie? A że księżyc można przywołać z każdego miejsca na świecie każdy był w stanie to uczynić, a i tak pozostawał rzadkością. A co czynił? A ogłupiał dusze, które wariowały i wyły od tego wszystkiego. Apollo do końca nie był pewny co właściwie powodowało u nich taką reakcję na to zjawisko i na ten moment wolał nie wiedzieć. Jednak to co jest istotne to, to że niektóre dusze majaczyły, powtarzały to samo, a jeszcze inne grasowały jak drapieżniki po świecie. Pech tej nocy i następnego dnia pewnie będzie doskwierał w tej watasze.

Jednak jak niewiele wiedział dopiero się przekona
Czy mu się uda czy go los pokona

-CICHO! Nadchodzi…-

CDN

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz