-Biedaczysko-
Otrzepał się z krwi i kurzu
Wokół panowała jasność pomimo nocy
A rozglądając się pozostawał sam
Jakby na chwilę wszyscy umarli
-Żałosny widok-
Rozmowa z Florą nie należała do najprzyjemniejszych, jednak
Apollo wiedział, że mu się stawić przed nią choćby dla rozjaśnienia całej sytuacji
i nadchodzących wyborów i zdarzeń. Nic jednak nie mógł poradzić, że czuł przy
tym przytłoczony. Mała kulka sierści podążająca przy jego boku nie dodawał mu
otuchy. Uległ jak kompletny baran, idiota jeśli można sobie docisnąć już
mocniej. Jednak mimo wszystko gdzieś w środku cieszył się na towarzystwo tej
rozgadanej duszy towarzystwa, gdyż szczenię trajkotało to o tym, to o tamtym i
opowiadało mu, jaki świat jest wokoło piękny.
Siedząc o poranku na mokrej od rosy trawie ustalili dwie rzeczy. Swoje imiona
oraz fakt, że Anubis pozostaje kompletnie ślepy, co zaskoczyło młodą waderę
niezwykle. Aczkolwiek przyjęła tę wiadomość pozytywnie, ufnie nieprzejęta tym
małym mankamentem swojego opiekuna. Dlatego teraz wychodząc z jaskini medycznej
Anubis mógł oficjalnie powiedzieć, że ma własne szczenię. Nie wiedział do końca
jak się z tym czuć i jak na to reagować, jednak pokornie akceptował na tą
chwilę sytuację jaką narzucił mu los. Mała widocznie też się cieszyła, gdyż
słyszał w jej głosie radość, którą do tej pory spotykał tylko w wiecznie
pozytywnej Almette. Odetchnął ciężko kiedy zaszli spory kawałek i musiał zacząć
myśleć nad schronieniem znacznie wcześniej niż normalnie. Mimo wszystko ze
szczenięciem nie mógł położyć tak bele gdzie jak zazwyczaj.
-Patrz! Znaczy... Anu! Anu! Kamień. Taki wielki, wygląda dziwnie! - Szklanka
przeskoczyła pomiędzy jego nogami mało go nie wywracając. Starszy westchnął.
-Zapewne jesteśmy pod skałą wielkiego Huka.- odpowiedział.- Jest taka duża i
nieco niekształtna.
-Kim jest ten Huk? - spytała ciekawsko. Apollo słyszał jak jej ogon omiata kurz
podnosząc go z ziemi z lekkim szuraniem.
-Nie jestem...pewien. TO tutejsze legendy, więc właściwie nawet nie wiem czemu
jest w tym miejscu. Po prostu... jest od kiedy tu przybyłem. Pewnie leży tu już
parę pokoleń. - mruknął węsząc. Zdałoby się zjeść jakąś kolację.
-Oh. Rozumiem. Chyba, a to ? Co to?- i pobiegła dalej, a Anubis mógł jedynie
spuścić uszy po sobie i z westchnięciem podążyć za nią i jej zapachem. A
przecież dopiero zaznawał swojego nowego życia, które otwierało się z ochotą na
nowy rozdział...
-Ani się waż!-
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz