-Wstawaj!-
Leżał nieposłusznie w skwarze i gorącu
Piach wokół niczym morze opływało falami jego ciało
Krótkie oddechy jakie brał nie wystarczały
-Wstawaj!-
Anubis uchylił jedno z oczu, ponieważ coś zawierciło się
przy jego boku pchając głębiej w futro. Ziewnął dość głęboko i zastrzygł
uszami. Szum Wodospadów Tysiąca Twarzy zagłuszał poranny gwar, który mimo
wszystko wybijał się gdzieś w tle niespokojnymi aczkolwiek pięknymi nutami
harmonii w tym chaosie. Jednak kiedy zawęszył jego spokojny i znudzony nastrój
rozwiał się z wiatrem, a muzyka natury przestała na chwilę mieć znaczenie i
odbijać się echem w jego głowie. Zapach, który już znał unosił się tuż przy jego
boku, wraz z niewielkim ciężarem i cichym pochrapywaniem. Niespokojnie uniósł łapę kładąc ją w tym
miejscu. Nie był w stanie określić czy śniło mu się to w dalszym ciągu czy
rzeczywistość po prostu zesłała na niego małego diabła i rzepa, który wracał do
jego ogona jak bumerang. Jednak kiedy
pod jego poduchami przejechała mięciutka, szczenięca sierść przeklął w myślach
porywiste ścieżki losu. Zrezygnowany ułożył się wygodniej, w końcu nie należało
budzić szczenięcia zanim samo nie wstanie, gdyż kończyło się to złym humorem i
Anubis wiedział to aż za dobrze. Dlatego siedząc tak nad wodą myślał nad
dalszymi krokami. Pozostawało mu jeszcze raz spróbować pozbyć się ciężaru u
Florki i może tym razem przywiązać ja sznurkiem do drzewa, szczeniaka
oczywiście nie medyczkę. Zrezygnowany jednak nie był pewien czy jego wybryk
przejdzie po raz drugi i nie będzie musiał całą swoją duszą zaprzeć się aby
wadera przyjęła małą pod swoje skrzydła.
Szczenię wstało zaskakująco szybko, ponieważ nie zdążył nawet ułożyć sobie poprawnego
dialogu, jaki odbędzie z medykami w ich jaskini. A kiedy tylko otworzyło oczy i
przeciągnęło się padło pytanie, którego Apollo nie życzył sobie słyszeć:
-Co robimy? - radosny głos
odbił się od jego głowy nieprzyjemnym bólem.
-Idziemy. Jak zawsze i
dzień w dzień idę. - odetchnął jednak ku swojemu zaskoczeniu nie spotkał się z
żadnym oporem.
-A dokąd? -
-Z powrotem. Już mówiłem
ci, że nie mogę się tobą zająć. - westchnął głęboko.
-Nie lubisz mnie.-
stwierdziła smutno, aż serduszko Anubisa zabolało na te słowa.
-Nie. Po postu nie mam
domu, znajomych, wzroku ani umiejętności wychowawczych. - odrzekł spokojnie
kładąc łapę na jej główce i przeczesując ją. Z zaskoczeniem spostrzegł, że mała
ma włosy, więc zapewne i fryzurę, którą nie umiałby się zająć.
-Nie szkodzi. Po co nam
dom i znajomi! Mamy kamienie. - jej zapewnienie zabrzmiało tak niewinnie, że aż
Anubis mógłby wziąć je na serio.
-Przykro mi, ale nie mogę.
Nie możesz przeżywać takich niedogodności taka...mała. - wzdycha ciężko.
-Nic mi nie będzie!-
zaszczekała wstając i tupiąc nóżką. - Wrócę do ciebie i tak! I tak! I tak! I
tak! - załkała, a Ain wręcz słyszał ponad wodospady jak jej łzy uderzają o
kamienie pod ich stopami. Bał się przyznać, jednak powoli zdawał się mięknąć i
ulegać temu słodkiemu głosikowi. Wahał się mimo to
-Nie... Nie mogę.
-Możesz!- kłóciła się
dalej. - Wrócę!- zagroziła, a Apollo wiedział, że te słowa nie były rzucane na
wiatr i w głuchą ciszę. -Proszę! B..braciszku? Tato? Ym... - zmieszała się, a
on wiedział że przegrał. Przegrał z własnym losem.
-Niedobrze...-
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz