Rudzielec z nieskrywaną chęcią oglądał schludnie przyrządzoną norę mniejszego kolegi. Był pod wrażeniem umiejętności wilka, w życiu by się nie spodziewał, że ktoś wychowany... normalnie będzie tak wprawiony w wykopywanie stabilnych i całkowicie czystych nor. Co prawda sam poprawiłby niektóre szczegóły, ale wolał się nie wtrącać w budownictwo niedawno poznanego basiora. Przecież szkoły mogą być różne.
Spojrzał ukratkiem na uwijającego się wokół ognia Deltę, który ostrożnymi ruchami, cały poddenerwowany, szykował herbatę dla ich dwójki. Parę razy białe kwiatki wypadły mu z łap, omal nie zrzucił kubka przy nalewaniu wody, a do tego na koniec potrącił stół, rozlewając trochę wrzątku. I choć cały czas on sam przepraszał, od razu po sobie sprzątał i starał się przyspieszyć proces robienia herbaty rumiankowej, żeby gość nie musiał czekać dłużej niż już do tego doszło, Paki czuł jedynie empatię dla tej płochliwej kulki. Jelita mu podpowiadały, że gdyby tylko chciał, mógłby pozbyć się tego basiora samym krzyknięciem w jego stronę. Wizja mogła wydawać się śmieszna, ale w rzeczywistości musiało to oznaczać bardzo smutne życie dla mniejszego wilka. Chociaż może nie? Może chowa się całymi dniami w norze, żyje własnym życiem, prawie tak jak Skinka. Tylko młodsza siostra rudzielca unika kontaktów z kimkolwiek z watahy z zupełnie innych powodów.
Wreszcie nauczycielowi medycyny udało się przygotować w pełni ciepłe napoje i wilki usiadły do stołu. Wychowanek lisów nie mógł się postrzymać od przemyśleń, że w tym momencie przypominali ludzi. Jak to było? "Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim." Przynajmniej Canis Lupus mają futro i długie ogony. Nigdy nie będą w pełni przypominać tych dziwnych dwunożnych stworzeń, które najpierw wycinają cały las, a potem w jego miejscu stawiają budynki i sieją trawę, żeby było zielono i ładnie.
Rozmawiali, sącząc uspokajającą herbatkę oraz czerpiąc przyjemnośc ze spokoju, jaki zapanował w norce Delty. Tematów o dziwo było sporo, nawet jeśli ich charaktery i zainteresowania sporo się różniły. Dopiero o szczeniakach zdanie mieli takie samo. Obaj je kochali i nigdy nie mogli się napatrzeć, jak małe ruchome pokłady energii skaczą dookoła, śmieją się, bawią, a nawet, kiedy rozrabiają, robią to w taki uroczy sposób. No po prostu małe diabelne aniołki z nieba!
– Łał, miło wiedzieć, że są tu w watasze takie opiekuńcze basiory – odezwał się Delta po usłyszeniu historii Alkestis oraz Wayfarera.
– Ha, wiesz, niektóry już nie raz się śmiali, że ledwo usłyszą o porzuconym szczeniaku, a ja już go zaadoptowałem. Chyba jest w tym trochę racji, szczególnie patrząc na Wayfarera.
Oba wilki się roześmiały, czarny nieco głośniej od większego kolegi. Atmosfera była naprawdę miła, ale przecież nie można siedzieć u kogoś w gościnie cały dzień, o czym Paketenshika doskonale wiedział. Dopił resztę swojego napoju i pożegnał się ciepło z gospodarzem, nie przejmując się już nawet, że go wystraszy. Mniejszy basior wydawał się całkowicie rozluźniony w towarzystwie rudzielca, zbytnie kombinowanie mogło tylko zaszkodzić.
– Musimy to kiedyś powtórzyć, całkiem przyjemnie się rozmawiało.
– Absolutnie! – zgodził się czarny wilk, na jego ustach zagościł szeroki od ucha do ucha uśmiech.
Paki odwrócił się, żeby odejść w las, gdzie czekały na niego wilcze obowiązki. Nie mógł powiedzieć, czy lubi tego małego nerwusa, ale na pewno obdarzył go pewną sympatią, która sprawiała, że jakiekolwiek przyszłe rozmowy nie wydawały się złym pomysłem. Nie będzie żałować, że nie zamieniają zbyt często słowa, ale od czasu do czasu właśnie wspólna herbata czy zbieranie tego łaskotliwego rumianku mogą być przyjemnym umileniem wolnych chwil. Zresztą na pewno będą widzieli się w godzinach pracy, biorąc pod uwagę, że obaj byli nauczycielami i pewnie ich godziny będą się czasami zazębiać. Może znajdzie się w przyszłości więcej tematów, takich najlepiej powiązanych ze stanowiskami, żeby mogli na spokojnie wymieniać się doświadczeniem. Jest nawet szansa, że wychowanek lisów odważy się zapytać, jak ktoś na tyle płochliwy radzi sobie z całym stadkiem bojowych szczeniaków.
<Delta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz