sobota, 26 grudnia 2020

Od Flory CD Etain - "Porywy"

Ostatnie dwa dni były pełne niespodzianek. Najpierw epidemia, nowa praca,, poznanie Kali i Ry, później Etain oddała mi „dowództwo”, Kali zrobiła dla mnie wianek... A teraz? Teraz stoję przed Ry, którego poznałam kilka godzin temu, wręczającego mi podarunek. I to nie byle jaki. Szal był piękny, przypominający o letnich zbiorach soczystych śliwek, o gorących dniach, zieleni, radości… o słońcu, którego tak bardzo mi teraz brakowało. Gdy jego łapy znalazły się nad moją głową i delikatnie, jakby przez przypadek, musnęły szyje jednocześnie otulając mnie wręczonym właśnie podarunkiem, drgnęłam. W ciągu kilku chwil z moich oczu poleciały łzy, choć sama nie wiedziałam dlaczego.

- Ja, ja… - zająkał się Ry, nadal trzymając łapami zawieszony na jej szyi szal. – przepraszam, zabiorę go jeśli nie chcesz! – powiedział szybko zmieszany i już zamierzał ściągnąć go z mojej szyi.

- Stój! – wyjąkałam przez łzy i złapałam go za łapę. Podniosłam na jego wzrok i uśmiechnęłam się szeroko przez łzy. - Jest piękny. – powiedziałam tylko, nie siląc się na tłumaczenie swojego płaczu.

- Więc… - zaczął podążając za moim nadal zapłakanym wzrokiem. – Czemu płaczesz, Floro?

- To chyba ze szczęścia. – zaśmiałam się cicho. – Dużo się dzisiaj działo, to pewnie dlatego.

Pewnie też fakt, że nigdy od nikogo nic nie dostałam… Otarłam szybko łzy i doprowadziłam się do porządku. Po moich słowach nastąpiła chwila niezręcznej ciszy i niepewnych spojrzeń rzucanych co raz na siebie nawzajem.

- Zaprosiłabym cię, ale…

- Tak, rozumiem, nie ma sprawy. – w jego oczach zobaczyłam nieśmiałość i gdyby nie półmrok poranka i grube futro basiora, byłam pewna, że zobaczyłabym rumieńce na jego policzkach.

- Może mogę Ci jakoś pomóc? Oprócz nocnych wart, oczywiście. – zaproponował Ry, a ja zaczęłam się chwile zastanawiać, ugniatając przyjemny materiał nowego szalika w łapie.

- Wiesz co… właściwie mógłbyś pobiec i znaleźć mi Yira. Pracowałam całą noc i pilnie potrzebuje przerwy… - jęknęłam ospale

- A co z Etain? Nie powinna Cię zastąpić?

- Właściwie… oddała mi władze. – powiedziałam z lekkim uśmiechem. Duma mnie rozpierała, ale jednocześnie właśnie poczułam ciężar powierzonego mi zadania. Jeśli coś pójdzie źle…

- No to zaraz wracam z Yirem. – powiedział tylko i momentalnie ruszył w drogę.

- Poczekaj! – krzyknęłam jeszcze za nim i gdy zawrócił w moją stronę i zniknęłam na chwilę w jaskini.

- Stań przy samym wejściu! – powiedziałam tak, że basior usłyszał mnie z wnętrza. Ja weszłam do małego pokoiku Kali, która zastałam tam cicho łkającą.

- O niee… nie płacz, Skarbie! Chodź! Przywitasz się z bratem. – powiedziałam i przepuściłam pacjentkę przodem.

- Ale przecież jestem chora. – Kali spojrzała na mnie pytająco z nadal zapłakanymi oczami. Wadera była tak wrażliwa, że sama obecność brata i niemożność zobaczenia się z nim wywołała w niej płacz. Marzyłam, żeby w przyszłości mieć kogoś tak bliskiego jak ona. Wilczyca patrzyła na mnie uważnie, aż skupiła wzrok na zwisającym z mojej szyi szalu. Zaskoczenie w jej oczach urosło, a oczy nabrzmiały płaczem jeszcze bardziej. Miałam wielką ochotę przytulić tą małą kruszynkę i nie puszczać z objęć już nigdy. Musiałam jednak pamiętać, że teraz miałam na głowie wszystkich pacjentów i gdybym zachorowała… no na pewno nie wyszłoby to nikomu na dobre.

– Tak wiem, nic się nie martw. Tylko nie wychodź na zewnątrz, możecie porozmawiać z odległości. – wadera otarła łzy i z jakby wymuszonym uśmiechem podążyła w stronę wyjścia z jaskini. Słyszałam przytłumione głosy i co jakiś czas patrzyłam czy zachowują bezpieczną odległość. W tym samym czasie zaczęłam ogarniać porządek i innych pacjentów.

---

Gdy Yir w końcu zawitał do jaskini, w środku lśniło czystością. Pacjenci byli napojeni, nakarmieni i gotowi na kolejny dzień chorowania. Ja rozmawiałam z Kali przed wejściem do jej małego schronu, ziewając raz po raz ze zmęczenia.

- Oh… jak dobrze, że już jesteś. – powiedziałam widząc ratującą mi odpoczynek twarz. Poinstruowałam Yira i upewniłam się, że mogę go zostawić samego, po czy pożegnałam się z swoją nową przyjaciółką Kali i położyłam w kącie, który wcześniej był okupowany przez Etain. Zwinęłam się w kulkę i używając mocy, sprawiłam, że wokół mnie wyrosła wysoka trawa, zagłuszająca dźwięki z otoczenia. Zamknęłam oczy i czekałam na sen wyczerpana ale z uśmiechem na twarzy.

<Kali?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz