Demon zaraz po ułożeniu się do snu zamknął oczy, jednak nie zasnął odrazu. Ciągle myślał o podróży. Liczył, że wrócą z niej szybko i naturalnie wrócą w jednym kawałku. Nie chciał aby coś stało się jemu lub Alkestis. Cóż, nieco się zdziwił, ale wychodzi na to, że po części zaczął się o nią martwić? Nie wiedział czy może tak to określić. W końcu po jakimś czasie odpłynął w krainę marzeń sennych, choć w jego przypadku, marzenia zastąpiły koszmary.
Następnego dnia zbudził się dosyć wcześnie. Jednak nie zbudził się sam, a przyczyną był owy koszmar, który męczył go całą noc. Śmierć matki i triumf Sangre. Ceres nie chciał do tego dopuścić. Po chwili gdy spojrzał w bok zauważył, że Alkestis także się obudziła. Zerknęła w jego kierunku.
- I jak noc? - spytała. Ceres westchnął z rezygnacją.
- Nie najlepiej, ale nie będę narzekać. - odparł wstając leniwie. Zaraz po nim wstała wadera, wcześniej związując na nowo włosy. Ceres przyjrzał jej się z uniesioną brwią. Samica po zakończeniu czynności spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła. Ceres zamrugał i wyszedł nieco zakłopotany z jaskini. Przysiadł przed wejściem, czekając na przyjście Alkestis. Po chwili samica stanęła obok niego.
- Możemy ruszać dalej. - oznajmiła z uśmiechem. - Po drodze może uda nam się coś upolować.
- Mam nadzieję, że szybko tam dojdziemy. - odparł wstając.
- Też mam taką nadzieję. Obyśmy zmieścili się w czasie. To ważne.
- Uda nam się. - odparł z lekko uniesionym kącikiem pyska. Już po chwili znów kroczyli ku celu. Przez chwilę panowała cisza, lecz z czasem została zakłócona przez rozmowę.
- Powiem ci, że widać, jak blisko jesteś z Pakim. - zauważył Ceres. - Niezwykle się k ciebie troszczy. - dodał.
<Alkestis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz