środa, 16 grudnia 2020

Od Delty CD Paketenshika "Noce i Dnie"

Piasek zazgrzytał między zębami Delty. Wilk cofnął się o krok zaraz potem trąc łapami oczy, które mimowolnie zaszły mu łzami próbując pozbyć się drobinek pisaku. Chwilę mu zajęło doprowadzenie się do porządku, więc kiedy stanął w końcu na prostych łapach, nadal nieco zasmarkany po walce z żółtymi drobinkami rozejrzał się za Pakim. Zastanawiało go, dlaczego to zrobił. Delta z westchnieniem przysiadł i niechętnie przymknął dalej nieco piekące oczy. Skupił się uważnie na swoim otoczeniu szukając tego właściwego umysłu w okolicy, a gdy go tylko znalazł przeleciał przez niego przelotem nie pozostawiając po sobie śladu. Przez jego własny umysł przeleciały tylko krótkie urywki z myśli Pakiego. Jednak Delta wyczuł, że ten jest wyraźnie smutny. Nie wiedział, więc co tak za bardzo ma robić. Nigdy nie był genialny w pocieszaniu innych wilków. Powoli, jak najciszej umiał poszedł w kierunku wilka. Postanowił obrać kierunek pomocy jakiego używa w stosunku do szczeniąt. Nic innego nie potrafił wymyślić, a nie przepadał kiedy jego przyjaciel ,o ile mógł tak Pakiego nazwać, płakali lub smucili się. Powoli podszedł do zawiniętej rudej kulki i usiadł obok niego powodując tym samym drgnięcie większego wilka. Delta widział jak starał się opanować łzy i oddech. Niewiele myśląc położył się obok niego, blisko, przylegając futro do futra i westchnął. Nie pytał, nie wnikał po porostu był. TO różniło się od tego jak podchodził do szczeniąt, ale zdawało się nieco pomagać.

         - Wiesz. Pamiętam jak podróżując przez Wielki Kontynent z dala stąd spotkałem kiedyś lisa. Nie wyglądał jak inne. Był biały. Doskonale też pamiętam jego historię. Polowali na niego kłusownicy, wymordowali jego rodzinę i rodzeństwo. A on. Przeżył i był dość niezwykły. O jejku. Jaka to była szalona dusza. -zaczął opowiadać patrząc się przed siebie. - Gdy się spotkaliśmy lało jak z cebra, a on sam był ranny i głodny. Był też dwa razy mniejszy ode mnie co mnie zdziwiło, ale potem okazało się że miał zaledwie kilka miesięcy na karku. Biedny maluch. No ale. Wymyłem go, wyleczyłem i nakarmiłem. I zabrałem ze sobą. Szedł ze mną dwa miesiące, aż znalazł miejsce gdzie mógł zostać. Ta mała i urocza biała kuleczka, kiedy już się na mnie otworzyła płakała co wieczór w moją sierść. Tęskniła za rodziną wiesz. Za tą, którą jej odebrano. Kiedy znalazła nowy dom i przyjaciół cieszyła się niezmiernie. Lisek ...przy pożegnaniu płakał też za mną. Przypuszczam, że tęskni za osobą która uratowała mu futerko. A i ja tęsknię za nim. Był taki pocieszny. Jednak... wszystko co piękne zawsze kiedyś mija. Ale czy to przeszkadza w cieszeniu się życiem póki się je jeszcze ma? Lepiej jednak jest wspominać bliskich ze śmiechem niż łzami. - Skwitował szczerząc się i przetarł łapą jedno z wilgotnych oczu przyjaciela. - Nie płacz. Nie wiem czy płaczesz, bo tęsknisz czy z innego powodu. Ale kręta droga prędzej czy później się prostuje, jak to mawiał pewien stary i mądry wilk z mojej rodzinnej watahy... ... ... Boże...ale się rozgadałem. I to jeszcze pewnie od rzeczy wybacz.  - Delta spłoszył się nieco przebudzając ze swoistego rodzaju transu. - J- Już sobie idę! - wstał i truchtem zażenowany zaczął iść w kierunku, z którego przyszedł. Teraz docierało do niego jak oklepane było to co mówił i wstydził się za to.

 

<Paki? Sory...chory byłem>

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz