Tamten dzień minął Delcie do końca szybko, kończąc się jak zwykle ciepłą herbatką we własnym posłaniu. Podobnie następne godziny, zamieniające się w dnie, które z czasem przekształcały się w tygodnie, miesiące...lata. Jednak Delcie było do tego daleko. Codziennie pracował z niektórymi, chętnymi do nauko szczeniętami, zaszywając się z nimi zamiast w jaskini to we własnej, zagrzanej norze, gdzie miał większe pole do manewru przy nauce ziół.
Nadszedł też
w końcu dzień kiedy miały ponieść ich łapy w siną, daleką dal. Delta w żadnym z
momentów nie żałował swojej propozycji.
W końcu Paki był jego przyjacielem, prawda? Gdyby on sam miał rodzinę i
chciałby ją odwiedzić, rudzielec na pewno by z nim poszedł. Taką przy najmniej
Delta miał nadzieję. Nie chciał zawieść się w swojej ufności wobec Pakiego.
Kiedy tylko z rana wzniosło się słońce, oznajmiając światu, że zaczął się
dzień, Delta uniósł powieki. Nie spał za dużo tej nocy, podekscytowany wizją
poznania lisów , które stanowiły rodzinę wilka z trzema ogonami. Gdy tylko jego
łapy dotknęły podłogi od razu zaczął się szykować. Wydobył swoją ukochaną,
cenną torbę do której włożył parę ziół, które porządnie przeżuwane dawały
namiastkę ciepła rozlewającego się po ciele. Spakował także trochę zapasowego jezdnie
w razie gdyby droga była bardzo długa. Przegryzka w trakcie podróży podnosi
morale. Delta wyszczotkował się jeszcze szybko przed wyjściem i wysunął swój
nos poza swoje ciepłe mieszkanko. Chłodny wiatr owiał jego granatowawe futro, a
delikatnie pruszący tego dnia śnieżek drażnił jego nos, który wilczek
zmarszczył śmiesznie. Nie zniechęcony wyskoczył kompletnie z norki zanurzając opuszki łap w
białym puchu. Ta zima wyglądała pięknie. Zamarznięty, martwy krajobraz,
błyszczący się delikatnie od promieni słońca, które z łatwością przebijały się
przez delikatne chmury, przestawał się zdawać zimną pustynią, a stawał się
obrazkiem jakby wyjętym z najmilszej bajki z dziecięcych lat. Delta uśmiechnął
się szeroko dostrzegając ten pozytywny aspekt zimy. Zadowolony ruszył w
kierunku jamy Pakiego, którą, wbrew wiedzy i przekonaniu starszego wilka, Delta
zdołał sobie namierzyć. Z szerokim uśmiechem przysiadł sobie pod jakimś
drzewem, wpatrując się w otaczający go świat. Zadziwiało go z jaką precyzją
niekiedy można określić coś tak niewiarygodnie smutnego jak zima epitetami
pełnymi radości i szczęścia. Dla tego małego umysłu było to pojęte, przecież
sam niedawno to wykonał, jednak zdawało się na ten moment nieco nieodpowiednie.
-Skąd ty..?
- z tych mało wyszukanych i zrozumiałych dla osoby z zewnątrz rozmyślań wyrwał
go głos rudego wilka, który wydawał się nieco zdziwiony tym że Delta sam zjawił
się właśnie tutaj.
-Nie ważne.
Gotowy?
-Jak nigdy!-
odparł Delta ochoczo wstając ze śniegu. Jego futro delikatnie ociekało w
miejscu tyłka wodą, namoknięte od siedzenia. - Ruszajmy!- powiedział rozradowany
i podekscytowany Delta przeskoczył obok wilka i nad lisicą stojącą kawałek
dalej. Wesoło zamiótł przy tym powietrze.
-Jak to
daleko?- odwrócił się jeszcze do nich.
-Około dnia
na północ - podpowiedział mu Paki, na którego pyszczku zawidniał uśmiech. Delta
radośnie skoczył przed siebie rozmiatając śnieg na boki. Taki dobry humor
częściowo udzielił się też lisicy, która skoczyła za nim.
Szli już
dobre pół dnia, a entuzjazm Delty ani trochę nie zmniejszył się. Ten dalej
kręcił się wokół towarzyszy. Nieustannie zamiatał też świat wokół swoim ogonem,
wzbijając w górę śnieg i tnąc chłodne powietrze. Szczęściem jednak było to że
szedł w milczeniu, co przy tak dobrym humorze było rzadko spotykane, kiedy
energiczna kuleczka była wśród bliskich. Dobre to też było dla pozostałych
towarzyszy podróży, nieświadomych jak bardzo wkurzający może stać się czyjś
głos po dniu bezpodstawnego plecenia głupot.
<Paki?>
(Napisałem
tylę daję ci polę do popisu XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz