Zbliżyłem się do zatroskanej pary i pokiwałem przecząco głową.
- Nadal nic… - powiedziałem bez
sił. Podróżowaliśmy już od kilku tygodni. Mieliśmy zamiar wrócić do watahy
przed zimą, jednak tak oto staliśmy otoczeni ze wszystkich stron pierwszym
śniegiem i bez żadnych informacji pozwalających nam na powrót. Ciri, Ciri… Jak
tylko zobaczyłem tą małą czułem, że będą kłopoty. Jej podobieństwo do mojej
osoby, spowodowało wiele pytań, a jej późniejsze zachowanie zapaliło mi wielką
czerwoną lampkę nad jej głową.
- Może nie ma nikogo takiego jak
ona. – powiedziała Kara patrząc na mnie z poirytowaniem. – Przez Ciebie stracę
dzieciństwo swojej jedynej córki.
Ogień w jej oczach mógłby spalić
mnie żywcem gdyby nie moja odporność na płomienie. Szkło stojący ze swoją żoną,
szybko ją uspokoił, a ja tylko westchnąłem zrezygnowany.
- Ciri za bardzo mi kogoś
przypomina.
- Cały czas o tym mówisz. –
wtrącił się Szkło. – Jednak nawet Kara nie znała tej ciotki i nie przypomina
sobie, żeby jej matka kiedykolwiek mówiła o siostrze.
- Już wam mówiłem. Zmarła przed
jej narodzinami. – odpychałem od siebie zarzuty jak tylko mogłem. Jednak krótko
po wyruszeniu w tą podróż zdałem sobie sprawę jak bardzo zły pomysł to był.
Przez małą Ciri, mój sekret* nie był już tak dobrze ukryty, a jego ujawnienie
mogło zniszczyć życie moje i moich najbliższych. Zwłaszcza Kary.
- Nie powinniśmy byli wyruszać. –
westchnął Szkło patrząc na Karę.
- Zdaje sobie sprawę jak to
wgląda. – powiedziałem w końcu. – Uwierzcie mi, że chciałem dobrze. Jej brak
wrażliwości na dotyk, ciepło i zimno nie jest normalny. A to jak wpływa na inne
wilki… przywołuje złe wspomnienia. – zamilkłem na chwilę, żeby zaraz otrząsnąć się
z przeszłości.
- Ty też nie czujesz zimna i
ciepła. Jakoś nigdy nie było to problemem. – Kara jak zwykle uparcie się ze mną
nie zgadzała. A jej zdolność łączenia faktów nie była mi na rękę. No cóż jaka
matka taka córka…
- To zasługa moich płomieni. Poza
tym czuje ból. – spojrzałem na nią. – Pamiętasz jak Ciri spadła z drzewa jak
miała ledwo miesiąc?
Kara posmutniała na kilka sekund,
ale pokiwała głową, że pamięta.
- Normalny szczeniak wiłby się z
bólu i potrzebowałby medyka… Ciri tylko wstała, otrzepała się i pobiegła się
bawić dalej.
- Pamiętam. – szepnęła Kara. –
Nie wiem już co o tym myśleć. Jestem zmęczona i tęsknie za córką.
- To normalne. Chciałem tylko
zasięgnąć u kogoś porady. Nie wiemy jak ta… moc może na nią wpłynąć.
Po tej rozmowie razem
postanowiliśmy odnaleźć jeszcze jedną watahę. Ta która najpewniej miała kogoś
podobnego do Ciri, musiała być niedaleko. Błąkaliśmy się szukając kolejnych
śladów wilków od przeszło miesiąca. Szkło przed wyjazdem wypytał Florę o
wszystkie watahy jakie odwiedziła i jako jedyną wilczycę oprócz nas, wprowadził
ją w nasz problem. Wadera podała trzy wilki o podobnych zdolnościach, jednak na
nasze nieszczęście każdy znajdował się w innej watasze. Dwie udało nam się już
odwiedzić, jednak bezowocnie. Jeden wilk zmarł w tragicznych okolicznościach a
drugi odszedł z watahy nie mogąc się dopasować. To czego się dowiedzieliśmy to
to, że oboje po ujawnieniu swoich mocy nie potrafili dobrze żyć z resztą
watahy. W jednym wypadku doprowadziło to do samobójstwa a w drugim do wycofania
i odejścia od rodziny.
W między czasie wróciła Tiska z
dwoma zającami na kolację. Nie było to dużo, jednak wraz z nastaniem zimy, cała
zwierzyna pochowała się w norach i upolowanie czegoś mniejszego niż jeleń czy
sarna graniczyło z cudem. Po posiłku położyliśmy się wszyscy blisko siebie by utrzymać
jak najwięcej ciepła, a Kara rozpaliła ognisko. Pomimo niepełnego brzucha, sen
nadszedł w moim przypadku bardzo szybko.
---
Ruszyłem w swoją stronę, szukając
czegoś większego do upolowania. Tiska poszła w przeciwną stronę, żeby zwiększyć
nasze szanse. Utrzymywałem stałe łączę z jej umysłem, przynajmniej dopóki nie
była zbyt daleko, żebyśmy mogli zawołać się wzajemnie w przypadku znalezienia
zwierzyny. Po kilkunastu minutach wpadłem na pewien trop. Nie był to jednak
jeleń czy coś podobnego. Wilczy zapach unosił się w powietrzu. Nie była to
jednak wataha, a pojedynczy osobnik, co było raczej dziwnym zjawiskiem na tym
odludziu. Ruszyłem w stronę zapachu, mając nadzieje spotkać kogoś kto da nam
namiary na szukaną przez nas watahę. Jakie było moje zdziwienie gdy znalazłem
małą zwiniętą kulkę wielkości dorodnego zająca. Wilczątko jęknęło cicho na mój
widok, jednak jej zmarznięte ciałko nie miało siły się ruszyć i uciec, pomimo
strachu. Nie mógłbym jej winić… nie wyglądałem na zbytnio przyjacielskiego.
Westchnąłem cicho nad małą wyderką. Niewiele brakowało do całkowitego
przemrożenia jej kruchego ciałka, nie mogłem jej tak zostawić. Wysłałem Tisce
cynk, żeby do mnie dołączyła i najlepiej złapała po drodze pozostałą dwójkę.
Nie mogła mi odpowiedzieć, ale musiałem wierzyć, że dostała moją wiadomość
nawet z tak dużej odległości. Sam podgrzałem delikatnie płomienie, żeby
ocieplić maksymalnie swoje ciało, a później położyłem się wokół szczeniaka. No
nie powiem… nigdy nie widziałem siebie w roli niańki. Kremowa kulka drgnęła
lekko, gdy poczuła moje futro, ale uspokoiła się gdy poczuła przyjemne,
rozgrzewające ciepło.
- Ja tu próbuje upolować nam
obiad, a ty postanawiasz sobie odpocząć? – słyszę po kilkunastu minutach za
sobą, zirytowany głos Tiski, która przyszła razem z Karą i Szkłem.
- Tak się składa… - zaczynam
normalnym głosem, a gdy czuje drżenie przerażonego szczeniaka, zniżam głos do
szeptu. – że kogoś znalazłem.
Wadera dopiero teraz zdołała
zobaczyć kulkę futra ukrywające się w moich łapach. Patrzyło na nowo przybyłych
ze strachem i ekscytacją. Nie zdołało się jeszcze przyzwyczaić do mnie, a co
dopiero do trójki kolejnych obcych.
- Jaka ona słodka! – wykrzyknęła Kara
przyglądając się małej.
- Ciszej! Straszysz ją! –
skarciłem wilczycę, która jak zwykle za mocno się ekscytowała.
- Jak masz na imię, Szkrabie? –
spytała ruda wadera kładąc się przede mną i kierując zainteresowanie kremowej
kulki na swoją osobę.
<Almette?>
*Zapraszam do przeczytania serii
opowiadań „Rezerwat”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz