Delta pożegnał swojego nowego znajomego i gdy tylko ten zniknął daleko między drzewami Delta przysiadł sobie na zadku i westchnął głośno. Był cały roztrzęsiony i zestresowany. Do tego dołączyło jeszcze silne zażenowanie. Ile można było zawalić jednego dnia tyle Delta już zrobił. Rozlanie wody było wtedy dla niego ciasem tak wielkim że mało wtedy nie zszedł. Dobrze jednak , że jego towarzysz wybaczył mu tą malą pomyłkę. Czarny wilk był też nieco zdziwiony jak dobrze układała im się rozmowa i jak bardzo ten rudy wychowanek lisów kochał szczenięta. To jedna z tych rzeczy, o których Delta rozmawiać mógł długimi godzinami. Podczas swojej długiej podróży poznał wiele szczeniąt i był świadkiem wielu tragedii ze szczenięciem w roli głównej. Do tej pory niektóre z nich obijały się po jego głowie, zamazane przez czas i rozmyte innymi doświadczeniami.
Delta energicznie zatrząsł głową wyrywając się z chwilowego zamyślenia. W tymże momencie przypomniało mu się także, że nadal w jego futrze tkwią patyki. Zaczął je cierpliwie wydobywać spomiędzy czarnej głębiny sierści. Zaraz potem dopadł do jednej z najważniejszych rzeczy jaką kiedykolwiek miał. Była to szczotka. Zrobiona z drewna i końskiego włosia. Pozostałość po małej wycieczce w ludzkie osady. Czana kuleczka nadal nieco pod wpływem silnych emocji zaczęła czesać swoje gęste futreko, starannie , za pomocą telekinezy aby dotrzeć w każde miejce. Szczególną uwagę skupił na sierści pod szyją i na ogonie, który nieco długawy często bywał poplątany i brudny. Skończywszy to wciągające zajęcie odłożył szczotkę i zreflektował się, że słońce już nie było na niebie, a norę oświetlał jedynie blask niewielkiego ognia, który nadal palił się, przypominając Delcie jak wiele błędów popełnił i ile strachu się najadł.
Samiec dźwignął się na łapy przechodząc obok stołu. Dwa pojemniczki na wzór kubków nadal pozostawały na blacie tego mebla przytaczając jeszcze więcej zażenowania do serca tej nieszczęsnej kuleczki. Nieco niepokojny zniknął w pomieszczeniu, do którego przeważnie nikogo nie wpuszczał. Jako że nie był jeszcze długo w watasze nie było ono skończone, jednak to co już miał na razie wystarczało. Na ścianach wisiały półki, trzymając się podparte dodtkowymi deskami i będące wysuniętymi w wyryte w ścianach szyny. Nadawało im to stabilności i pozwalało Delcie na stawianie na noch dowolnej ilości rzeczy. W jednym ze skończonych rogów leżało trochę drewna i patyków, przeznaczonych do spalenia. Część półek była już zapełniona drewnianymi , a i nawet kilkoma zdobycznymi, szklanymi pojemnikami z szuszonymi i suszącymi się roślinami i owocami. Delta w zapasach miał nawet sól, którą zgrabnie ukradł niegdyś z jakiejś osady.
Wilk zaczął szperać w swoich zapasach szukając jakiejś przegryzki. Nie znalazł nic co mógłby zjeść beztrosko , nie martwiąc się potem że nie starczy na ewentualne leki na przeziębienie lub herbatę. Z westchnieniem więc zawrócił do głównego pomieszczenia dochodząc do ognia i gasząc go starannie. Nie mógł pozwolić aby dym z niedopalonego ogniska , zgromadził się w norze kiedy zasłoni okienko, więc też dopomógł sobie śniegiem. Potem ze spokojem o swoje życie ułożył się na legowisku i zawinął w kulkę aby utzrymać ciepło w trakcie chłodnych nocy.
Ranek przywitał Deltę strachem i stresem. W pośpiechu zbierał się i czyścił tym razem niczym kot, czego nauczył się rzeczywiście od kotów, na jednej z wysp kiedy uciekał ze statku, na którym odkryli go ludzie. To pozwalało zachować jego futro czyte. Jie poświęcał temu tyle czasu ile kotowate, ale uważał to za dobry sposób aby wyglądać dobrze od czasu do czasu. Wyszykowany wyskoczył przez wejście do nowy pedząc na łep na szyję z torbą na szyi, kolejną ważną dla niego pozostałością po podróżach. Miał tam parę istotnych rzeczy potrzebne do poprowadzenia lekcji zimą. Lekcji na którą oczywiście się spóźniał. Jego małe łapy starały się nadążyć za umysłem, który już był na miejscu przepraszając za swoje niedbalstwo. Na lekcję przeznaczoną miał tym razem maleńką jaskinkę, do której wpadając uderzył w coś.
Szybko jednak podniósł tyłek z ziemi ze strachem. Widząc jednak czerwone futro i czując znajomy zapach, zamiast uciekać w popłochu przysiadł sobie na tyłku spuszczając uszy.
- Ponownie na mnie wpadasz jak widzę i czuję. To sie powoli robi naszą małą tradyzją mam wrażenie- skomentował rudzielec
- Wybacz. - Delata zaśmiał się nerwowo. - Zdarza mi się!- nadal siedząc rozejrzał się wokół.
- Spóźniłeś się nieco?- zagadnął Paki.
- Szczerze. Ch-chyba taak. A-ale do końca niewiem- westchnął czarny wilk. Kątem oka zajrzał do jaskinki. Cisza
-Już ich tma nie ma. Zmarzły po lekcjach polowania. Widzę że nikt nie orzekazał ci wieści że twoja lekcję odwołali- mruknął rudzielec. Delta spojrzał na niego tępo, dostrzegając przy tym iskierkę rozbawienia błyszczącą się w jego złotych oczach. Westchnął ciężko zaraz po tym , a zaraz potem odezwał się i jego żołądek. Będzie musiał coś upolować, co niechętnie stwierdził.
- Dziękuję że mi to mówisz. - powiedział dość pewnie będąc szczerze wdzięcznym że na niego tu wpadł. Podniósł swój tyłek ze śniegu znowu łapiąc się na tym że mało nie uniosł łapy aby się nią przetrzeć. Nie wiedział jak Paki zareagowałby na jego niektóre kocie nawyki. Więc jedynie wstrząsnął sierścią. Tylne łapy znowu mu się rozjechały na boki. Tym razem jednak mało nie musiał usiąść znowu. Zakłapał pyskiem i dopiero potem zwrócił uwagę na towarzysza.
- Tooo... Hymm... Pa? - mruknął nieśmiało nie wiedząc czy wilk nie ma jeszcze czegoś do dodania. Brzuch Delty ponownie upomniał się o jedzenie.
Czarny wilk spotkał się z intensywnym spokrzeniem towarzysza.
- Ale skoro tu jesteś? To może wspólne polowanie? Skoro twój żołądek słychać aż tu?…
< Paki? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz