Bodzio przyglądał się temu... Czemuś skonfundowany. Nie bardzo rozumiał co ten obcy … lis czy wilk miał na myśli. Jego brzuszek zaburczał dość głośno, ale mały rudzielec nie ruszył się z miejsca. Jedynie cofnął tylnią łapę. Spiął wszystkie mięśnie i zawarczał na lisa kiedy ten się zbliżył nieco za blisko, ale pomimo samozaparcia cofnął się znowu. Jednak koniec końców głód przejął nad nim dowodzenie. Powoli uważnie patrząc na rudego towarzysza nachylił się i zawęszył nad kawałkiem mięsa. Nie pachniał podejrzanie , więc szybkim ruchem chwycił je wycofując się od razu mało nie potykając się o własne nogi. Przysiadł na tyłku czując jak tylne łapy plączą się mu nawet z własnym ogonem. Nieco zdezorientowany spojrzał zaraz potem na obcego...wilka i zawarczał wojowniczo, co przez zatkany pyszczek bardziej zabrzmiało jak mruknięcie maleńkiego koteczka. Nieświadomy tego Boguś jedynie patrzył jak starszy chichocze pod nosem szczerząc się.
Maluch niewiele myśląc odwrócił się do wilka tyłem nakrywając się przy tym delikatnie swoim dużym ogonem. Był już tak bardzi głodny i wyczerpany zimnem i długim marszem, że skupił się wyłącznie na zjedzeniu otrzymanego kawałka mięsa. Zrobił to bardzo szybko i z wielkim smakiem. A potem zajrzał na dalej stojące za nim wilka, który znalazł się już trochę bliżej. Bodzio więc warknął cicho, ale nie ruszył się. Aż przypomniała mi się mama, która tak dzielnie uczyła go manier
-Dziękuję - mruknął cicho niezadowolony , że musiał to zrobić, ale tego wymagała od niego kultura, którą wpoiła mu rodzicielka przed śmiercią. Boguś zawinął wielki ogon wokół łap i dalej obserwował wilka, który powoli obok niego przechodził.
-Chodź ze mną. Nie masz się co bać jak widzisz. W mojej jaskini będzie ci z pewnością cieplej. A i może nawet znajdzie się coś jeszcze na przegryzkę- zagadnął starszy wilk idąc jeszcze parę kroków, jakby licząc że maluch za nim podąży. Bardzo się nie pomylił. Bogusław mimo że nie był pewien co do zamiarów obcego wilka, ze szczenięcą ufnością skierował kroki za nim. Wizja ciepłego kąta na zimną już noc, dodawała mu tylko optymizmu. Co może złego się stać? Jednak mimo to zachowywał dystans za większym osobnikiem w razie czego zawsze mógł rzucić się do ucieczki .
Powoli powłóczył łapkami za rudym , ale jednak nie pozwalając mu odejść za daleko. Niekiedy musiał podbiegać do niego. Wtedy też myśli Bogusia też czasami zbaczały na trzy ogony. Wyobrażał sobie jak miękkie mogą być i jak wygodnie by się między nimi spało. Jednak odrzucał takie absurdalne myśli prawie od razu . Przecież to obcy wilk.
Chwilę marszu potem znaleźli się w jaskini wilka, a maluch pierwsze co zrobił to wcisnął się w jakiś kąt beleby ciepło, sucho i z dala od obcych. Zwinął się w kłębek, zakrył ogonem o tylko jednym okiem zaglądał na obcego, którego imienia nawet nie znał, o czym teraz zdał sobie sprawę.
- Nie bój się tak maluchu. Masz. Zrobi ci dobrze- starszy podrzucił mu jeszcze kawałek jakiegoś mięsa, więc Boguś wylazł ze swojego kąta przysiadając niedaleko i zabierając się za jedzenie z wielkim apetytem.
- Może powiesz mi też jak masz na imię?- zagaił lisopodobny.
-Boguś- odpowiedział szczeniak niewiele myśląc - A ty?
- Paketenshika. Ale mów mi Paki. - i Boguś nieco się rozluźnił. Jakoś tak ten wilk coraz mniej wydawał się mu zagrożeniem. Po zjedzeniu, nadal z dystansem położył się dziękując grzecznie za posiłek. Znowu zakrył się ogonem, ale tym razem wykładając się na nim i patrząc już z większą ciekawością na Pakiego.
-Masz miękki ogon? - spytał nagle od czapy starszego.
< Paketenshika? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz