poniedziałek, 7 grudnia 2020

Od Paketenshiki CD. Bogusława - "Wielkie konszachty małych łapek"

Przekrzywił całkiem po lisiemu głowę i spojrzał na małego wojownika. Nietrafne określenie wcale mu nie przeszkadzało, przyzwyczaił się do tych nieścisłości, a do tego przypominały mu one dawne, szczęśliwe czasy. Nawet gdyby chciał, zwyczajnie nie mógł się obrazić. Tym bardziej, że osobą, która go tak nazwała, był szczeniak.

Zastanawiało go, co tak młody osobnik robi sam na terenie Watahy Srebrnego Chabra, choć prawdę mówiąc domyślał się prawdziwego zarysu sytuacji. Nie pierwszy, nie ostatni malec, jaki tutaj zawędrował, i którym trzeba by było, no przynajmniej wypadało by się zająć. Na szczęście trafił się idealny wilk, który gotowy był przyjąć każdego malca, jaki potrzebował opieki, nawet bez zadawania zbędnych pytań. Siedział tuż przed szczeniakiem, przed chwilą pomylony z lisem.

Kąciki ust rudzielca podniosły się nieznacznie, wykrzywiając pysk w delikatny uśmiech. Uśmiech przepełniony ciepłem i opiekuńczością.

– Nie jestem lisem – powiedział tym swoim specyficznym, niezwykle cichym głosem, jakby chciał zahipnotyzować młodocianego wojownika. – Mam coś dla ciebie.

Rzucił pod jasnopomarańczowe łapy spory kawałek borsuka, jaki akurat ze sobą niósł. Nie miał pojęcia, jak młody zareaguje na podarunek, więc czekał tylko na dalszy rozwój sytuacji. Szczerze mówiąc, nie sądził, żeby szczeniak od razu zechciał jakkolwiek współpracować w przełamaniu lodów. Nie przeliczył się.

– Wyglądasz jak lis! Jeśli nie jesteś lisem, to czym jesteś?

– Wilkiem, tylko takim dziwnym. Patrz, mam trzy ogony. Lisy tyle nie mają.

– Wilki też nie!

– Ano, racja.

Cisza, jaka zapadła po tej odpowiedzi, wydawała się Paketenshice jakoś dziwnie zabawna. Obserwował małego, jak ten obserwuje go jednym okiem, podczas gdy drugie jest całkowicie szare i wydawało się nieobecne. Interesujące. Rudy basior pochylił się nieco do przodu, wąchając malca na odległość, nie chcąc naruszać jego przestrzeni osobistej, choć widział, że szczeniak dalej miał ochotę walczyć. Cofnął głowę.

– Borsuki są smaczne, możesz go zjeść.

– Nie wiem, czy ci ufam.

– Nawet licho mi nie ufa – Paki uśmiechnął się pełnym promieniem do szczenięcia, które tylko się pogubiło w tej dziwnej wymianie zdań.

<Bogusław?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz