- Ale nauczysz mnie?- spojrzałem na nią nieco tępo. Pytanie odbiło mi się w głowie parokrotnie. Musiałem potężnie przeanalizować jego teść pomimo że było ono niezwykle krótkie i treściwe.
-Ale..ale że teraz?- aż sobie przysiadłem. Ja wiem że jestem nauczycielem, ale tak z biegu?
-Nooo...tak!- odpowiedź nadeszła szybko i głośno. Opuściłem nieco uszy po sobie zastanawiając się intensywnie. Moje oczy rozejrzały się po otoczeniu. Nie mam czego jej za bardzo nauczyć … chyba że. Mój wzrok spoczął na zebranej korze.
- No..dobrze. Spróbuję - podniosłem tyłem z ziemi. Nieświadomie uniosłem łapę liżąc ją i pocierając policzek. Chwilę jeszcze potem myśląc podsunąłem korę pod jej łapy
- Masz może pomysł co można zrobić z kory młodych gałęzi? - zagadnąłem ją siadając przy jej boku.
- Em... Z kory? Herbatę? - wadera nie wyglądała jakby miała jakiekolwiek pomysł. Co więcej w jej oczach widziałem jak bardzo absurdalne moje pytanie jej się wydawało.
- Tak. To też. Jednak ta z młodych gałązek, zwłaszcza jak jest jeszcze świeża i miękka, z odrobiną cierpliwości, suszonego rozmarynu i mleczu jest idealnym lekiem na przeziębienia. Dwa dni picia naparu z tych rzeczy i stoisz na nogach. - uśmiechnąłem się i wstałem. Wadera popatrzyła na mnie wielkimi oczyma. Odniosłem wrażenie że chyba jej się spodobało co jej powiedziałem.
- Przypuszczam że taka mała dawka wiedzy na niewiele się zda czyż nie? Niedużo też mogę nauczyć cię tutaj. - wskazałem na okolicę. Niewiele już roślinności zieleniło się wokoło. A przynajmniej nic co mógłbym pokazać i sklasyfikować dla tej waderki.
- No tak...- odparła zawiedziona. Zadziałało to na moje małe, ale ciepłe serduszko.
- Nie musimy tego tak kończyć. Weź trochę kory i chodź za mną. Przeniesiemy się do mnie. Mam już trochę suszonych ziół w zapasach. Możemy się o nich trochę pouczyć!- zaproponowałem wręcz bezmyślnie. - I wypić coś ciepłego!- dodałem po sekundce. Nie wiem czy się skusi się na moją propozycję. W końcu kto tak szybko pakuje się do obcego domu, do wilka którego się nie zna, który może cię zjeść i zabić i w ogóle. Jednak nie spotkałem się z odmową, a wielkim entuzjazmem. Chyba już całkiem nikomu nie wydaję się być groźny. Z lekkim uśmiechem wziąłem część kory pomiędzy zęby i ruszyłem w kierunku mojego domu, z początku zwalniając i pozwalając Ciri zrównać się ze mną. Będąc już na miejscu (opis mojej ukochanej norki jest w "Noce i dnie") wpuściłem gościa przodem. Na szczęście samiczka zmieściła się w wejściu, więc wśliznąłem się tam zaraz za nią. Odłożyłem korę na blat stołu i poleciłem waderze usiąść sobie.
- Chcesz herbatki?- spytałem telekinezą przywołując z pomieszczonka obok trochę ziół w drewnianych miseczkach , drewna i owoców. Potem poprawiłem zasłonę i ruszyłem rozpalić ogień. Odsłoniłem jak zawsze tkaninę na oknie i pozwoliłem aby płomień się palił, nastawiając wodę.
-Tak poproszę- odpowiedziała chętnie. Zatem naszykowałem dwa kubeczki ciepłego naparu.
-Więc może zacznijmy! To jest babka lancetowata. Jest bardzo przydatnym ziołem. Wpływa na naszą regenerację, sprawiając że rany goją się szybciej. Jest ohydna w smaku, ale bardzo przydatna. W dodatku łagodzi kaszel, przede wszystkim mokry i leczy się nim wrzody żołądka i dwunastnicy. - spojrzałem na waderę. W trakcie mówienia przysunąłem jej suszoną roślinkę pod pyszczek. Patrzyła na to zaciekawiona, więc ruszyłem dalej z tematem. - To co może cię zaciekawić jeszcze bardziej to tutaj wszechobecne chabry, a konkretniej chaber kojący. Stanowi co prawda niewielki procent tych kwiatów, ale jest bardzo przydatny. Zioło to jest świetnym lekiem na choroby nerek , większość zaburzeń żołądkowych , a i na podrażnienia oczu. Wykorzystuje się zarówno jego korzeń, liście jak i napary z niego. Suszony nie ma takiej siły jak świeży, ale nadal działa w miarę!
Dalej! Fiołki! Niby taki zwykły kwiatuszek, ładny i pachnący! A jaki tajemniczy. - podsunąłem jej kolejną miseczkę pod pyszczek. - Robi się z niego jednie napary, gdyż nie obrobiony może być szkodliwy. Jest świetny dla starszych osobników gdyż , łagodzi bóle reumatyczne. Jest także niezbyt silnym, swoistego rodzaju lekiem przeciwbólowym i przeciwzapalnym. Co więcej, podobnie jak poprzednicy, działa wykrztuśnie, dzięki czemu jest dobry na choroby układu oddechowego. W dodatku robi się z nim pyszną herbatę! Podaje się też go w przypadku przewlekłych chorób serca lub układu krwionośnego.
Wyobraź sobie, że nasza natka natura dba o nas na każdym kroku. Przypuszczałabyś, że przykładowo zwykłe dzikie jabłonie też mają dla nas coś do zaoferowania? I niby wilki nie jedzą owoców, ale odpowiednio przygotowane jabłka dzikich jabłoni pomagają w walce z tyfusem, czerwonką czy nawet malarią. Ich mix z wrzątkiem, liśćmi i świeżym aloesem jest też w stanie przeczyścić doszczętnie organizm. Doszczętnie mówiąc mam na myśli na prawdę wszystko. Od treści żołądkowych po wszelkiego rodzaju jady i trucizny.
No i oczywiście moje ulubione.- podaję jej pachnący kubełek z suszonymi kwiatami - kwiaty lipy. W połączeniu z nasionami rzepy, których niestety nie mam w zapasach, czynią idealną kurację na grypę i przeziębienie. Tamuje katar, wspomaga organizm w walce z anginą oraz innymi chorobami układu oddechowego.
I żeby nie pakować ci do głowy za dużo wiedzy na raz, ostatni. Chaber bławatek. Bardzo, ale to bardzo pospolity. Idzie go spotkać na prawdę wszędzie! Nawet poza tymi terenami. Działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie. CO więcej doskonale nam robi na układ nerwowy, ponieważ posiada mangan, ale to raczej nieistotna informacja dla ciebie. Oczywiście mam na myśli ten nieszczęsny mangan. Chaber bławatek to też cudowny lek na pęcherz. I nie taki jaki wyskakuje na łapie tylko moczowy. Jest też niezbędnikiem w przypadku chorób absurdalnie nam niepotrzebnych, takich jak zapalenie spojówek czy grzybica. Działa perfekcyjnie zwłaszcza na to ostatnie. Parę kąpieli i łyków naparu i po grzybie ani śladu! - i mógłbym tak mówić w nieskończoność gdybym nie wiedział jak bardzo moje hobby może być męczące dla innych.
-Może ja już lepiej się zamknę. Jeszcze chwila a rozgadam się o tym jak szalony, a wolę żeby mózg nie pękł ci od nadmiaru informacji. Więc... taka jest nasza pierwsza lekcja. Trochę wiedzy teoretycznej. Na następnej... znaczy... o ile w ogóle chcesz następną.. możemy... zrobić coś praktycznego. -proponuję luźno wbijając wzrok w herbatę. Jak zwykle mój charakterek zaczyna działać. Strasznie się stresuję głupią odpowiedzią. Taki spięty odpłynąłem na chwilę i drgnąłem jak wadera pacnęła mnie łapą.
-Wybacz! - pisnąłem, a otrzymawszy śmiech w odpowiedzi jedynie spuściłem uszy uśmiechając się niepewnie. Dopiero po chwili jednak poczułem coś ciepłego na łapie.
-O nie! - wstałem energicznie potykając się o własne nogi. Nie dość że wylałem herbatę to jeszcze teraz się poobijam, a co najgorsze wyrobię sobie kiepskie wrażenie na waderze obok. Eh. Moja głupia niezdarność.
Wstałem powoli otrzepując się i pozwalając tylnim nogą rozjechać się na boki, jak zresztą zawsze. Od boku to musi wyglądać komicznie. Wziąłem jakąś szmatkę i zacząłem wycierać
-Wybacz jeszcze raz. Nie wiem co dzisiaj się ze mną dzieje!
-Nie szkodzi Delta! I wracając! Z chęcią odbędę jeszcze jedną lekcję! I jeszcze! I Jeszcze! - Podekscytowała się. - No... i nie pogardzę jeszcze jedną herbatką!
-Już się robi!
< Ciri? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz