czwartek, 16 kwietnia 2020

Od Tiski CD Talazy - "Biała Noc"

Wpadłam jak żuk do gnoju. Wadery były zachwycone Wodospadem Tysiąca Twarzy, a Kara próbowała jeszcze raz swoich nowych mocy. Na początku się nie udało, ale niewiele prób wystarczyło jej do wystrzelenia ognistej wiązki. Jak to jest panować nad ogniem? - zastanawiałam się, a następnie zobaczyłam iskry lecące za łapą Talazy. Jak to jest w ogóle panować nad mocą? Mgła to moja przyjaciółka. Strzeże mnie, ostrzega przed niebezpieczeństwem. Bardzo ją lubię, ale dręczy mnie myśl, że brak mi wiedzy i umiejętności do wykorzystania Przyjaciół tak, jakbym chciała. Chociażby wizja z dzisiejszej nocy. Czułam potężną moc obu wilków, emocje jakie towarzyszyły Magnusowi, ujarzmianie wybuchu Kary. Mogłam to obserwować i poczuć. Mam wrażenie, że obserwowałam coś, co działo się głęboko, jakby na innej płaszczyźnie. Basior po całym zdarzeniu nie okazał najmniejszego zainteresowania towarzystwem. Jego czerwone ślepia obserwowały przyjęcie z boku. Czuję się, jakbym wiedziała o nim więcej niż reszta, była świadkiem czegoś, czego nie powinnam widzieć. Podobała mi się to.
- Ona myśli o Magnusie - powiedziała Talaza, trącając rudą waderę. Po jej minie wywnioskowałam, że padło jakieś pytanie. Wpadłam jak żuk do gnoju i nawet nie wiem, czy skierować złość na białą wilczycę, która już nie da mi spokoju, czy na siebie - miała przecież rację.
Nie pozostało mi nic, poza zmianą tematu. Poruszyłam się niespokojnie, podświadomie próbując odwrócić ich uwagę. Usiadłam w innym miejscu, blask wody delikatnie oświetlał mi pysk.
- Na czym polega twoja moc, Talazo? - zapytałam. Wadera uśmiechnęła się tylko, domyślając się, co próbuję zrobić. Wymieniła z Karą  porozumiewawcze spojrzenia, po czym łapą narysowała w powietrzu kilka jasnych kształtów.
- Światło i cień. Masz moce, Tiska?
- Pewnie coś z uzdrawianiem. - wtrąciła ruda wilczyca - Ocknęłaś się przecież po niecałej godzinie! Po takiej ilości drinków powinnaś nadal leżeć pod tamtym drzewem. - Westchnęłam cicho, nie wiedząc co odpowiedzieć.
- To nie do końca tak... - wahałam się chwilę, nie widać mgły za dnia - Pokażę wam później.
Spędziłyśmy jeszcze chwilę nad wodospadem, a kiedy słońce opromieniło las, Kara zabrała nas nad morze. Idąc przez bór, płoszyłyśmy całą zwierzynę, śmiejąc się i głośno rozmawiając. Potem siedziałyśmy razem na plaży, patrząc w ogromną przestrzeń i delikatnie machając ogonami na znak aprobaty. Byłam szczęśliwa. Czułam sympatię do nowych wader. Dawno nie rozmawiało mi się tak dobrze z innymi wilkami. Fale łagodnie obijały się o brzeg, szum morza uspokajał myśli. Chwila była czarująca, żadna z nas nie chciała nic mówić, by jej nie przerywać. Słońce malowało na wodzie wspaniałe obrazy. Gdzieś w oddali mewy wykonywały swój koncert. Całość przerwało nagłe poruszenie Kary. Zerwała się ze skargą o pusty brzuch. Zaśmiałam się cicho z Talazą. Wszystko we mnie zaczęło drżeć na myśl o pysznym, przypieczonym jeleniu. Poprowadziłam wadery w stronę lasu na małe łowy, ale na mojej drodze stanął postawny, ciemny basior. W duszy poczułam dziwny ucisk, z moich ust miały wydostać się jakieś słowa, ale zamarły w krtani. Kątem oka zauważyłam rudą sierść idącą w stronę brata, który wcale nie wyglądał na zadowolonego.





<Kara?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz