Wkrótce naszym oczom ukazał się wodospad, tak jasny i czysty
jak niebo poranka. Cichy śpiew, jaki zdawała się wydawać przepływająca woda,
zmusił mnie do ominięcia dumnie uśmiechniętej Tiski i podejścia tak blisko
wodospadu, jak to tylko było możliwe. Zerkałam przez moment w spienioną wodę,
na próżno starając się dojrzeć w niej własne oblicze, po czym schyliłam się, by
się napić, dla odmiany czystej źródlanej.
Zimna woda z brutalną skutecznością postawiła mnie na nogi
po bezsennej nocy, właściwie już drugiej z rzędu. Szybko jednak okazało się, że
efekt nie trwał długo, jak tylko bowiem oderwałam pysk od tafli i usiadłam
gdzieś na szmaragdowej trawie w pobliżu przyjaciółek, na nowo zaczęłam zmagać się ze zmęczeniem. I zimnem, które w większej części można było zapewne przypisać
niewyspaniu.
Pierwsze drgawki chłodu odruchowo skierowały mój wzrok na
ogniste futro Kary. Mając w pamięci jej wcześniejsze wyczyny, zastanawiałam
się, czy nie poprosić jej o rozpalenie jakiegoś ogniska. Myśl ta jednak, choć
kusząca, zdawała się w jakiś sposób nietaktowna. Zamiast tego spytałam, jak
czuje się po odkryciu mocy.
- Dobrze – rzuciła, wzruszając głową, co równie dobrze
starczyłoby za całość odpowiedzi.
- Może chciałabyś znowu spróbować? - zachęcałam.
Wadera stwierdziła, że w sumie czemu nie. Wyciągnęła
łapę, nad którą po odrobienie wysiłku zatańczył ulotny czerwony płomień.
- Imponujące – rzuciłam z uśmiechem, po czym uniosłam
kończynę, by wolnym ruchem zaznaczyć nią szeroki łuk przed własnymi oczami. Zza
mojej białej łapy dostrzec można było błysk równie jasnego, acz bardzo ulotnego
światła. Kiedy tylko zniknęło, moją uwagę przykuła Tiska, gdyż nagła myśl uświadomiła mi, że nie wiedziałam nic o żywiole ani zdolnościach drugiej
z przyjaciółek.
- A ty, Tiska? - zawołałam - Jakie masz moce?
- Hmm? – wadera podniosła wzrok.
- Ona myśli o Magnusie – uderzyłam Karę w bok porozumiewawczym gestem, może mocniejszym i bardziej niezgrabnym, niż zamierzałam.
- Ona myśli o Magnusie – uderzyłam Karę w bok porozumiewawczym gestem, może mocniejszym i bardziej niezgrabnym, niż zamierzałam.
Ujrzawszy zmieszanie malujące się na twarzy szarej wilczycy,
wybuchłam nagłym śmiechem. Jej wygląd zdradzał, że musiałam wyrwać ją z
naprawdę głębokiej zadumy.
< Tisko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz