wtorek, 7 kwietnia 2020

Od Magnusa CD Talazy - "Pierwsza Krew"

Odkąd znalazłem się na plaży należącej do WSC, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Znalezienie Kary sprawiło, że poczułem się jak w domu. Dawne myśli i wspomnienia nie miały już znaczenia. Teraz wiedziałem tylko tyle, że za wszelką cenę chcę chronić moją siostrę. Spojrzałem na Karę leżącą obok mnie. Na jej boku pojawiła się pierwsza świeża rana. Młoda dopiero co z tego wyszła, ale to cholerstwo wraca jak katar w zimne dni. Mogłem mieć tylko nadzieje, że będzie na tyle silna, żeby przejść to ponownie. Minęło ledwie kilka dni odkąd się tu znalazłem i niecały dzień, odkąd zamknęli nas w tej jaskini. Czułem wyrzuty sumienia, w końcu to była nasza wina, że wilki zaczęły chorować i umierać. Z tego co udało mi się podsłuchać, to nie pierwszy raz kiedy ta zaraza się tutaj znalazła.
- Młoda. – szepnąłem i szturchnąłem siostrę delikatnie. Jej oczy otworzyły się delikatnie, ale po chwili znowu zamknęły. Choroba dopadła ją na dobre, a ja jakimś cudem nadal nie miałem żadnych objawów. Westchnąłem zrezygnowany i położyłem głowę na łapach.

Biegłem przez las, byłem zdruzgotany. Dobrze wiedziałem co chcę zrobić, jednak nadal nie mogłem o tym myśleć. Całe życie odpychałem wszystkich od siebie, żeby nie zrobić im krzywdy, żeby ich nie stracić. Jak widać nie przyniosło to żadnych efektów. Została tylko Kara… Mała Kara, która dogorywała na skraju lasu. Właśnie tam ją zostawiłem, na pewną śmierć. Klif był już blisko. Przeszedłem ostatnie kroki powoli, jakbym nie był nadal pewien. Ale byłem pewien. Wiedziałem, że to zrobię, potrzebowałem tylko kilku chwil. Kilku oddechów. Ostatnich westchnień. Rzuciłem się bezwładnie w morską przepaść. 
Ostatnie co usłyszałem, to rozdzierający krzyk.
- MAGNUUS!
Ostatnie co zobaczyłem, to błysk rudego futra spadającego w blasku zachodzącego słońca.

- Magnus, obudź się! – otworzyłem przerażone oczy i spojrzałem na Karę. Oczy zaszły mi mgłą, udało mi się to jednak szybko opanować i przybrałem swoją typową minę.
– Strasznie wierzgałeś przez sen. – powiedziała wadera podejrzliwie, jakby chciała zapytać. Nie zapytała jednak, odwróciła głowę udając, że ją to nie interesuje. Wiele niedokończonych spraw było między nami. Wadera wyczuwała, że wiem. Wyczuwała, że pamiętam wszystko z tego dnia. Z dnia, w którym postanowiłem odebrać sobie życie. Z dnia, w którym zostawiłem ją samą, by umarła tak jak reszta. Mogłem jej wszystko powiedzieć, ale stchórzyłem. Bałem się ją zranić, czułem, że jak tylko się o tym dowie, jej drobne serce pęknie na kilka kawałków. Było lepiej, kiedy myślała, że nic nie pamiętam. Tak jak ona.
- Magnus – nieznajomy szept wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałem bez emocji na waderę. Jej sylwetka była wręcz idealnie wyrzeźbiona. Krótkie futro, w zimnych odcieniach, tylko potęgowało jej walory. Nie można było jej odmówić piękna. Wilczyca położyła się obok mnie.
- Jak się czujesz? – kontynuowała wadera.
- Nic nie czuje. – powiedziałam i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę jak to zabrzmiało. Przeczesałem łapą grzywę. Nie czułem się komfortowo w takiej sytuacji.
- Szczęściarz z Ciebie. – powiedziała krótko i nie mówiła nic więcej. Prawdopodobnie szukała we mnie jakiegoś rodzaju rozrywki. Z tego co słyszałem, on siedziała tu najdłużej.
- Jesteś Talaza? – spytałem, starając się nie wyjść na ignoranta. Moje umiejętności kontaktu międzyludzkiego były na poziomie -10, w skali od 0 do 10. Wadera pokiwała głową i z ciekawością patrzyła na okalające mnie języki ognia.
- Nie martw się, nie poparzę cię. – powiedziałem z delikatnym uśmiechem. – właściwie… - może i nie był to najlepszy pomysł, ale co tam. Wysłałem wiązkę ognia w stronę najgorzej wyglądającej rany, na ciele Talazy. Wilczyca patrzyła nieufnie i czekała cała spięta na rozwój wydarzeń. Gdy jednak poczuła przyjemny chłód, zabierający ból, westchnęła cicho. Ja za to, zagryzłem mocniej zęby, żeby nie jęknąć. Cały jej ból dotyczący tej rany, został przelany na moje ciało. Nie oznaczało to jednak, że teraz to ja będę miał taką ranę, tylko że przez najbliższe godziny znacznie osłabnę, a przez pierwsze kilka minut będzie mi towarzyszył promieniujący ból.
- Co jej zrobiłeś? – usłyszałem złowrogi głos. Szary basior stanął nad nami i patrzył na mnie ze zmarszczonym czołem. Nagle odwrócił się gwałtownie i zawołał medyczkę.

<Szkło?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz