środa, 29 kwietnia 2020

Od Tiski CD Magnusa - "Inna droga"

Patrzyłam z niezadowoleniem na płowego basiora.
- Kiedy ostatnio jadłeś coś poza królikiem lub lisem? - rzuciłam. Agrest niecierpliwie wodził oczami po swojej jaskini, szukając jakiegoś ważnego elementu. Słuchał mnie jednym uchem i zbywał krótkimi odpowiedziami - Pytałeś innych w WSC? Może upolowalibyśmy w końcu łosia albo niedźwiedzia? To wspaniałe mięso, ale nie możemy go zdobyć, bo branża łowiecka jest stanowczo niedoceniana. Zajmujesz się wojskiem, polityką, a my? Jasne, że każdy może polować sam, ale najlepsze kąski wymagają doświadczonych zabójców i żaden żołnierz tego nie zrobi.
Alfa nie mogąc znaleźć upragnionego dokumentu, odwrócił się do mnie z cichym westchnięciem. Patrzył na mnie, próbując wymyślić jakiś sposób na pozbycie się mnie. W końcu uśmiechnął się promiennie, tak jak zawsze to robi przy swoich wspaniałych przemówieniach.
- Ależ oczywiście! Łowiectwo to bardzo ważna część naszej społeczności. Nie możemy jej zostawić samej sobie. - zaczął, jednocześnie szczerząc się coraz szerzej, gdy do głowy przyszła mu jakaś myśl - Dlatego osobiście postanowiłem ustanowić ciebie Głównym Wilkiem Łowiectwa. Wiem, że pod twoją łapą rozkwitniemy jako wataha. Od dziś zarządzasz całym sektorem. Gratuluję! - dumny z siebie wyciągnął przed siebie łapę do uścisku. Uśmiechnęłam się niepewnie.
- Agreście... jestem jedyna w polowaniach. - wyraźnie zbiłam go tym z tropu. Odwrócił wzrok, zagłuszając ciszę niewyraźnym mruknięciem. Sprawiał wrażenie, jakby dopiero się o tym dowiedział, mimo że od trzydziestu minut tłumaczę mu swoją sytuację. Po chwili zawahania basior z powrotem się rozpromienił.
- Nie, kochana! Tak się składa, że zająłem się tą nieprzyjemną sytuacją już wcześniej, mając na celu dobro watahy. Przeprowadziłem profesjonalną rekrutację i w jej wyniku mamy nowego blokera!
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Nowy? To fantastycznie. Nareszcie! W przypływie ekscytacji rzuciłam mu się na szyję.
- Dziękuję! Jesteś super alfą, Agrest!
- W służbie ojczyzny - sapnął, próbując uregulować oddech, po moim ataku radości. - Skieruję go do ciebie, najszybciej jak się pojawi.
Wybiegłam z jaskini do lasu. Z właściwą sobie werwą przeskakiwałam konary powalonych drzew. Nowa blokerka. Czekają nas wspólne polowania, treningi, może nawet imprezy z ilością mięsa dla całej wygłodniałej watahy. Przedstawię nową waderę Karze i Talazie. Może dołączy do naszego składu do konkursu Mundusa? Czekają nas wspólne nocki, godziny rozmów, wymieniania plotek. Oczami wyobraźni wykraczałam daleko w przyszłość, aż nagle coś zaczynało mi się nie zgadzać. Co powiedział Agrest? Zwolniłam swój bieg, by móc się lepiej skupić i odtworzyć naszą rozmowę. Kogo skieruje do mnie? Nie ją, JEGO! Wydałam stłumiony krzyk.
- To nie będzie wadera! - poskarżyłam się ptakom siedzącym w koronach drzew - odleciały na znak braku empatii. Zatrzymałam się na otwartej polance, próbując przetrawić tę myśl. Nie zdarzyło mi się nigdy pracować z basiorem. Jak to będzie? Przez głowę przebiegały mi najróżniejsze scenariusze. Nie mogłam się skupić na żadnym konkretnym. Poczłapałam w las trochę zrezygnowana. Ciepła ziemia przylepiała mi się do łap. Szłam bez określonego celu. Wtedy z pobliskiego drzewa zerwał się ptak, krzycząc przeraźliwie. Mój wzrok powędrował za nim w stronę nieba, gdzie przez korony nieśmiało zaglądały promienie słońca. Uświadomiły mi, jak jest późno, pusty żołądek domagał się uwagi. Rezygnując z zabawy z tropieniem i skradaniem, skierowałam się w najbardziej obfity w zwierzynę obszar watahy - Polanę Życia.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeleń leżał pod moimi łapami, brudząc jednocześnie białe futro krwią. Blokerem okazał się Magnus. Tak - ten Magnus, brat Kary. To komplikowało sprawę jeszcze bardziej. Talaza nie da mi żyć - to jedno, a drugie - on jest w stałym kontakcie z rudą siostrą. Może jej powiedzieć wszystko i popsuć naszą jeszcze zieloną przyjaźń. Z drugiej strony szybkość, z jaką zabiliśmy oba osobniki, była zadziwiająca. Byłam tak głodna, że nie patrząc basiora, zabrałam się za posiłek. Kątem oka widziałam, jak się gapi, ale nie odezwał się słowem. W końcu, gdy głód został stłumiony, doszła mnie myśl, że to wszystko było jakoś za proste.
-To nie fair - burknęłam. Magnus zmierzył mnie wzrokiem w poszukiwaniu jakieś wskazówki, o czym mówię. - Te jelenie nie miały żadnych szans. Nie mogły uciec. - doprecyzowałam.
-No i co z tego? Chyba lepiej, że można zabijać szybciej. - powiedział, po czym szybko zdał sobie sprawę, jak to brzmiało - ...Lepiej, że polowania idą sprawniej.
- Niby tak. Ale to nadal nie jest sprawiedliwe w stosunku do ofiar. - przypomniałam sobie swoje wyczyny w nocy, Mgła pomagała mi, ale zdobycze wciąż miały szanse. Tutaj jelenie zostały wyciągnięte z lasu i uwięzione w ognistym kręgu.
- Jakoś nie przeszkadzało ci to, gdy rzucałaś się na niego przez lukę, którą zrobiłem. - jego ton był ostrzejszy niż poprzednio. Zbił mnie trochę z tropu, poczułam się nagle strasznie niepewnie. Współpraca nie zapowiada się zbyt ciekawie. Bądź silna, szepnęłam do siebie. Popatrzyłam mu w oczy, po czym znowu coś ścisnęło mi żołądek. Z trudem przełknęłam ślinę i wysiliłam się na najbardziej neutralny ton, na jaki było mnie stać.
- To co z nimi zrobimy? Dwa jelenie to zdecydowanie za dużo.
- Z twoim apetytem to nie powinien być problem - to chyba był żart, ale nie zareagowałam - Możemy je ususzyć. Mięso nie będzie się psuć. - dodał.
Wziął ciało na barki, po czym skierował się na wschód. Niezgrabnie zarzuciłam drugiego i podążyłam szarym wilkiem. Ususzyć - to oznacza, że potrafi robić ze zwierzętami to samo, co Kara. Pomimo pełnego brzucha ślinka poleciała mi z kącika pyska. Wymarzyłam sobie idealnie upieczonego królika w boskich przyprawach. Może jednak nie będzie tak źle? Zrównałam się z basiorem. Podczas marszu niebieskie płomienie tańczyły wokół jego łap. Magnus był znacząco ode mnie wyższy. Sprawiał wrażenie jeszcze większego przez bardzo gęste futro. Starałam się nie pokazywać, że się mu przyglądam, ale bardzo zaciekawiły mnie kolczyki na szaroniebieskiej skroni. Ciekawe, jak one się tam znalazły. Nikt u nas nie robi piercingu, więc temat jest dla mnie zupełnie obcy - i bardzo ciekawy. Szliśmy w ciszy, która coraz bardziej na mnie ciążyła. Zorientowawszy się, że towarzysz nie zamierza się odzywać, spróbowałam znaleźć jakiś temat. O siostrę raczej go nie zapytam, nie zamierzam poruszać czegoś, co może mu przypomnieć tę całą nieprzyjemną sytuację z podsłuchiwaniem. To musi być coś neutralnego.
- Zwiedzałeś już tereny WSC? - zapytałam.
- Nie
I tyle? Przewróciłam oczami. Już myślałam nad kolejną próbą nawiązania rozmowy, gdy drzewa raptownie ustąpiły plaży. Skierowaliśmy się w przeciwną stronę niż jaskinia Kary. Basior położył zdobycz na gładkim piasku, po czym skierował się w stronę lasu, mówiąc mi, bym została, bo idzie po narzędzia. Rzuciłam jelenia na ziemię i popatrzyłam w dal na spokojne morze. Zaczynało się robić ciemno. Mój dom jest kawał drogi stąd, muszę więc już wracać.


<Magnus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz