Najedzona i wyspana obudziłam się, przeciągle ziewając. Przez
chwilę zaskoczona, próbowałam się przyzwyczaić do panujących wokół ciemności.
Potem dopiero sobie przypomniałam, że zasnęłam późnym południem. Przez chwilę
zastanawiałam się, co robić, czy w ogóle jest sens ćwiczyć, gdy mało co było
widać. Podświadomie jednak bardzo chciałam kontynuować trening, więc polanę
otoczyły mgliste płotki, które odgradzały drzewa, a leżąca na środku kłoda
oblekła się mglistą poświatą. Za każdym razem, gdy moja moc robi coś takiego,
wstrzymuję oddech z zachwytu. Teraz nie mam już żadnej wymówki, zabieram się do
pracy. Nocne powietrze działa mi na korzyść. Z przyjemnością pobudzam płuca do
pracy, wdychając zapach drzew i trawy. Pokonuję przeszkodę, za każdym razem
próbując przeskoczyć z zapasem kłodę, na razie jednak słabo mi to idzie. Gdy
stawy skokowe proszą mnie o przerwę, zaczynam robić okrążenia wzdłuż bariery,
starając się biec przyzwoitym sprintem. Wreszcie, cała zdyszana, po postu
leżałam wyciągnięta na chłodnej trawie. Gdy uspokoił się oddech, rozciągnęłam
łapy i wróciłam do swojej jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz