Jeszcze
niedawno było mi tego żal. Umysł bronił się przed zapomnieniem poprzez
tworzenie niezliczonych planów ucieczki, planów na przyszłość, która, jak mi
się czasem zdawało, wciąż na mnie czekała, albo na wykorzystanie dni
zamknięcia, może ostatnich dni mojego życia, ale to było jeszcze wtedy, kiedy
pamiętałam, jakimi barwami odznaczała się każda pora doby, jak smakował śmiech,
chłód i krew. Teraz wszystko stało się blade.
Kara,
Magnus, Agrest. Szkło. Zdawało mi się, że wyzdrowiał, dlaczego więc widziałam
go tu za każdym razem, kiedy podnosiłam wzrok znad własnej słabości?
Pamiętałam,
że na każdym z nich kiedyś mi zależało, nie mogłam jednak przypomnieć sobie
dlaczego. Teraz zmieszali się z otaczająca mnie bielą, zdając się niczym innym
niż każdy z kamieni budujących przytłaczające mnie cztery ściany i sufit.
Inni, niczym
tchnienie wiatru albo uderzenie serca, pojawiali się i przemijali. Czasem, gdy
spostrzegłam nową twarz albo nagły brak kogoś, kto wcześniej leżał gdzieś obok,
okazywało się, że taki stan trwał niekiedy od naprawdę długiego czasu.
Pewnego
razu, gdy ułożyłam się do wyznaczanego mechanicznym rytmem snu, nie wiedziałam
jak, dlaczego i kogo, ale nagłym przebłyskiem świadomości, drżeniem ostatniej
struny zbolałego serca zaczęłam prosić, by to się wreszcie skończyło. Nie, nie
ból, który wydawał się już stopić z moją duszą, towarzysząc mi gdziekolwiek bym
się nie udała. Wolałam osunąć się w ciemność, niż dłużej tkwić pomiędzy duchami
pozbawionymi twarzy. Przerażały mnie.
Po jakimś
czasie udało mi się ukierunkować choć część towarzyszącego mi tej nocy
niepokoju, a jego źródłem okazało się światło księżyca, tej nocy tak jasne, że
nie pozwalało zasnąć. Ten błahy powód sprawił, że pierwszy raz od dawna
poczułam wściekłość i ta właśnie wściekłość gwałtownie uniosła mnie z pozycji
leżącej na równe cztery łapy. Nie pozwoliłam zdziwieniu, jakie wzbudził we mnie
ten nagły zryw i pojawiająca się znikąd siła odebrać mi równowagi, zamiast tego
powoli, lecz pewnie, na tyle cicho, by nie obudzić żadnego mieszkańca nieszczęsnej
jaskini, wysunęłam się na zewnątrz.
Kąpiel w
białym świetle nie tylko rozbudziła mnie lepiej niż zimna woda, ale też zdawała
się być przyczyną, dla której niespodziewanie ogarnęła mnie cudowna ulga.
Wzięłam oddech, zdawało mi się, że pierwszy od wieków, po czym ruszyłam za
księżycową piosenką w głąb srebrnego lasu.
W okryciu
nocy zdawał się on pułapką. Powoli zaciskał na mnie swoją pięść, ale światło,
które biło z mojego serca, dawało mi siłę, która pozwalała mi pewnie przesuwać
się między czarnymi cieniami. Gwizdałam cicho, czekając odpowiedzi jakiegoś
ptaka, która pozwoli czuć mi się mniej samotnie, jednak ciemna godzina
zdominowana była przez milczące stworzenia. Niemniej kontynuowałam swoją pieśń,
słowa i rytm dyktowane przez księżyc, chcąc dodać sobie odwagi, a może
przywołać jakieś dobre duchy.
Ciemna
paszcza wypluła mnie w końcu na polankę, zapomniane miejsce, gdzie drzewa rosły
rzadziej. Uwolnione z oków światło tańczyło radośnie między smukłymi ramionami
brzóz, by po chwili spocząć na podłożu z białego piasku. Widok ten wywołał w
moim sercu nagłe ukłucie.
Zagubione
wspomnienia przesuwały się po mojej głowie jak ziarenka piasku między moimi
pazurami. Kiedy ostatnie z nich opadło głucho na ziemię, wiedziałam już, jak
mam na imię.
Być może dopiero po przyswojeniu tej wiedzy umiałam na powrót spojrzeć na świat szerzej, i właśnie dlatego
nie wcześniej niż w tym momencie dojrzałam postać zagrzebaną w piasku.
Wiele myśli
przemknęło mi przez głowę, porywając do tysiąca różnych reakcji, jednak to
pragnienie wolności zbudzone przed chwilą w ciemnych korytarzach puszczy i
zagrożone wspomnieniem wielu niedokończonych spraw między mną a basiorem krzyczało
najgłośniej, tonem nieznoszącym sprzeciwu wzywając mnie do niezwłocznego
opuszczenia polanki.
Nie wydałam
z siebie najcichszego dźwięku, nawet mój oddech był bezgłośny, a jednak ku
przerażeniu serca ujrzałam, jak znajomy basior porusza się w miejscu, gotowy w
każdej chwili się przebudzić.
Przed
przeznaczeniem nie uciekniesz, przemknęło mi przez myśl. Czy moim był właśnie
płowy basior?
< Szkło?
>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz