niedziela, 19 kwietnia 2020

Od Talazy CD Szkła - "Pierwsza Krew"

Od pierwszego zwątpienia wszystko zdawało się postępować lawinowo. Najpierw straciłam rachubę dni, a niedługo potem przestałam odróżniać od siebie dni i noce.
Jeszcze niedawno było mi tego żal. Umysł bronił się przed zapomnieniem poprzez tworzenie niezliczonych planów ucieczki, planów na przyszłość, która, jak mi się czasem zdawało, wciąż na mnie czekała, albo na wykorzystanie dni zamknięcia, może ostatnich dni mojego życia, ale to było jeszcze wtedy, kiedy pamiętałam, jakimi barwami odznaczała się każda pora doby, jak smakował śmiech, chłód i krew. Teraz wszystko stało się blade.
Kara, Magnus, Agrest. Szkło. Zdawało mi się, że wyzdrowiał, dlaczego więc widziałam go tu za każdym razem, kiedy podnosiłam wzrok znad własnej słabości?
Pamiętałam, że na każdym z nich kiedyś mi zależało, nie mogłam jednak przypomnieć sobie dlaczego. Teraz zmieszali się z otaczająca mnie bielą, zdając się niczym innym niż każdy z kamieni budujących przytłaczające mnie cztery ściany i sufit.
Inni, niczym tchnienie wiatru albo uderzenie serca, pojawiali się i przemijali. Czasem, gdy spostrzegłam nową twarz albo nagły brak kogoś, kto wcześniej leżał gdzieś obok, okazywało się, że taki stan trwał niekiedy od naprawdę długiego czasu.
Pewnego razu, gdy ułożyłam się do wyznaczanego mechanicznym rytmem snu, nie wiedziałam jak, dlaczego i kogo, ale nagłym przebłyskiem świadomości, drżeniem ostatniej struny zbolałego serca zaczęłam prosić, by to się wreszcie skończyło. Nie, nie ból, który wydawał się już stopić z moją duszą, towarzysząc mi gdziekolwiek bym się nie udała. Wolałam osunąć się w ciemność, niż dłużej tkwić pomiędzy duchami pozbawionymi twarzy. Przerażały mnie.

Po jakimś czasie udało mi się ukierunkować choć część towarzyszącego mi tej nocy niepokoju, a jego źródłem okazało się światło księżyca, tej nocy tak jasne, że nie pozwalało zasnąć. Ten błahy powód sprawił, że pierwszy raz od dawna poczułam wściekłość i ta właśnie wściekłość gwałtownie uniosła mnie z pozycji leżącej na równe cztery łapy. Nie pozwoliłam zdziwieniu, jakie wzbudził we mnie ten nagły zryw i pojawiająca się znikąd siła odebrać mi równowagi, zamiast tego powoli, lecz pewnie, na tyle cicho, by nie obudzić żadnego mieszkańca nieszczęsnej jaskini, wysunęłam się na zewnątrz.
Kąpiel w białym świetle nie tylko rozbudziła mnie lepiej niż zimna woda, ale też zdawała się być przyczyną, dla której niespodziewanie ogarnęła mnie cudowna ulga. Wzięłam oddech, zdawało mi się, że pierwszy od wieków, po czym ruszyłam za księżycową piosenką w głąb srebrnego lasu.
W okryciu nocy zdawał się on pułapką. Powoli zaciskał na mnie swoją pięść, ale światło, które biło z mojego serca, dawało mi siłę, która pozwalała mi pewnie przesuwać się między czarnymi cieniami. Gwizdałam cicho, czekając odpowiedzi jakiegoś ptaka, która pozwoli czuć mi się mniej samotnie, jednak ciemna godzina zdominowana była przez milczące stworzenia. Niemniej kontynuowałam swoją pieśń, słowa i rytm dyktowane przez księżyc, chcąc dodać sobie odwagi, a może przywołać jakieś dobre duchy.
Ciemna paszcza wypluła mnie w końcu na polankę, zapomniane miejsce, gdzie drzewa rosły rzadziej. Uwolnione z oków światło tańczyło radośnie między smukłymi ramionami brzóz, by po chwili spocząć na podłożu z białego piasku. Widok ten wywołał w moim sercu nagłe ukłucie.
Zagubione wspomnienia przesuwały się po mojej głowie jak ziarenka piasku między moimi pazurami. Kiedy ostatnie z nich opadło głucho na ziemię, wiedziałam już, jak mam na imię.
Być może dopiero po przyswojeniu tej wiedzy umiałam na powrót spojrzeć na świat szerzej, i właśnie dlatego nie wcześniej niż w tym momencie dojrzałam postać zagrzebaną w piasku.
Wiele myśli przemknęło mi przez głowę, porywając do tysiąca różnych reakcji, jednak to pragnienie wolności zbudzone przed chwilą w ciemnych korytarzach puszczy i zagrożone wspomnieniem wielu niedokończonych spraw między mną a basiorem krzyczało najgłośniej, tonem nieznoszącym sprzeciwu wzywając mnie do niezwłocznego opuszczenia polanki.
Nie wydałam z siebie najcichszego dźwięku, nawet mój oddech był bezgłośny, a jednak ku przerażeniu serca ujrzałam, jak znajomy basior porusza się w miejscu, gotowy w każdej chwili się przebudzić.
Przed przeznaczeniem nie uciekniesz, przemknęło mi przez myśl. Czy moim był właśnie płowy basior?

< Szkło? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz