Coś zaszeleściło za moimi plecami. Człowiek? Odwróciłam się,
ale moim oczom ukazał się las taki jak zawsze, pozbawiony niechcianych gości.
Takim przynajmniej widziałam go przez ten moment, przez który byłam w stanie
utrzymać się na łapach. Dźwięk był bowiem na tyle głośny, a może moja czujność
jeszcze tak wyostrzona po przygodach w wiosce i na polu, że ze strachu
podskoczyłam w miejscu, niestety tracąc równowagę, co poskutkowało upadkiem do
rzeki.
Woda była zimna, na tyle zimna, że byłaby w stanie rozbudzić
martwego, to strach jednak pierwszy rozgrzał moje mięśnie i umysł do działania.
Błyskawicznie obracając się pod błękitną taflą, przebiłam głową powierzchnię,
dzięki czemu mogłam zaczerpnąć głęboki wdech. Szybko okazał się on bezcenny,
nim bowiem zdążyłam rozejrzeć się po otoczeniu, nurt ponownie zepchnął mnie pod
wodę.
Wytężyłam wszystkie mięśnie, by ponownie wypłynąć na
powierzchnię, a drugie tyle wysiłku kosztowało mnie utrzymanie się na niej.
Machałam łapami, próbując dostać się do brzegu, lecz nurt ciągle ściągał mnie w
głąb rzeki, a woda zalewała oczy.
Nie poddawałam się jednak, walcząc o życie z żywiołem oraz
własnymi słabościami tak cierpliwie, jak tylko mogłam. Kiedy w końcu
wyskoczyłam na suchy ląd, ledwo byłam w stanie ustać na własnych łapach.
Drgawki wyziębienia i ból mięśni wciąż jednak rozbudzały na moim karku oddech
śmierci, dlatego zmusiłam się, by ruszyć przez siebie. Po trudnym do określenia
czasie znalazłam niewielką jamę. Schroniwszy się w niej, zwinęłam się w kłębek,
by chociaż trochę się ogrzać. Szybko usnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz