środa, 22 kwietnia 2020

Od Kary CD Talazy - "Biała Noc"

Jeleń umknął tuż przed moim nosem. Czułam tylko szybkie poruszenie powietrza wokół mnie i świeży zapach jeleniej skóry. Moje myśli jednak krążyły zupełnie gdzie indziej. Martwiłam się o Magnusa, bałam się, że nasza sprzeczka mogła zniszczyć coś co zapowiadało świetlaną przyszłość naszej dwójki. W końcu ile można wytrwać bez pociechy w postaci bliskich? Mój przyrodni brat przeżył prawie całe swoje życie w samotności i teraz kiedy w końcu zaczął się otwierać, ja go odtrąciłam. Zachował się jak gnój, to prawda… Ale nie powinnam była być aż tak ostra. Pomimo, że nie lubiłam się z nikim kłócić, to moje emocja zawsze biorą górę w takich sytuacjach. Nie byłam w stanie panować nad głosem i wychodzącymi z pyska słowami. Ale po wszystkim, zawsze czułam się jak ścierwo. Tak, ścierwo. Na co dzień martwiłam się bardziej o siebie niż innych, ale jak przychodziło co do czego to potrafiłam być egoistką. Nie lubiłam tej części siebie.
- HALO! KARA!
- C..Co? – ocknęłam się z zamyślenia. Tiska patrzyła na mnie ze znakiem zapytania w oczach. Musiałam się wziąć w garść. Co prawda mój żołądek już najadł się złymi emocjami, ale moje towarzyszki nadal były głodne.
- Wszystko w porządku? – spytała po kilku chwilach z troską w głosie.
- Tak. – odpowiedziałam stanowczo, odsuwając wszystko co złe z dala od siebie. – Gdzie ta zwierzyna? – zapytałam rozglądając się dookoła. – I gdzie Talaza?
- Pobiegła za jeleniem. Jak się pośpieszymy to ich jeszcze dogonimy. – powiedziała i od razu ruszyła sprintem w głąb lasu. Po kilku sekundach pobiegłam za nią. Dotrzymanie jej tempa nie było łatwe, ale trudno było konkurować z prawdziwą sprinterką. Biegłyśmy i biegłyśmy pomiędzy drzewami. Po jakimś czasie zaczęłam zauważać pewien schemat. Co jakiś czas mijałyśmy dokładnie to samo drzewo i ten sam krzak z jarzynami. Do tego obie czułyśmy się jakbyśmy biegały od wielu godzin. Nasze łapy stawały się coraz słabsze i słabsze, aż nie byłyśmy w stanie biec dalej. W końcu zadałam kluczowe pytanie.
- Ej! Właściwie… po co tak biegniemy?
- Chyba chciałyśmy potrenować, nie? I złapać coś na kolacje? – odpowiedziała mi zziajana szara wadera. Zastanowiłam się chwilę, ale nie byłam w stanie odnaleźć innej przyczyny naszej przebieżki. Postanowiłyśmy wrócić spacerkiem przez las i złapać coś na przekąskę na Polanie Życia. Po obfitym przypieczonym posiłku, wyszłyśmy na plażę i rozkoszowałyśmy się promieniami zachodzącego słońca. Rozmawiałyśmy o minionym dniu i mojej sprzeczce z Magnusem. W końcu obie padłyśmy ze zmęczenia na nadal ciepłym od słońca piasku.

~~ Kilka dni później ~~

- Jak się czujecie? Jakieś zawroty głowy w ostatnim czasie? Słabsza kondycja? – spytała Etain na cotygodniowym „teście” zdrowia. Po epidemii, którą prawdopodobnie przynieśliśmy ze sobą z wyspy, byliśmy zobligowaniu do ciągłego kontrolowania naszego stanu zdrowia.
- Myślę, że nawet coraz lepsza. – powiedziałam dumna ze swoich ostatnich treningów i wzmocnienia swojego ciała i swojej mocy. Magnus tylko pokiwał przecząco głową, dając do zrozumienia, że czuje się dobrze. Był jeszcze bardziej milczący niż zazwyczaj, nasza sprzeczka nadal wisiała nad nami niczym burzowe chmury. Westchnęłam cicho. Mogłam tylko dziękować losowi, że mogłam pogadać o tym wszystkim z Tiską. Gdyby nas wtedy nie podsłuchała, pewnie trzymałabym wszystkie emocje w sobie. Swoją drogą wadera cały czas mnie przepraszała i mówiła, że nie wie co jej strzeliło do głowy. Bądź co bądź podsłuchiwanie i wtrącanie się w nie swoje sprawy nie był w jej naturze. Może gdyby nie impreza Etain i Laponii wszystko wyszłoby inaczej. Nie odkryłabym swoich mocy, nie pokłóciłabym się z Magnusem i Tiska by nas nie podsłuchała.
- Gdzie ta twoja koleżanka na T? Zawsze przychodziła z nami do Etain. – spytał Magnus gdy już wyszliśmy z jaskini medyczki.
- Tiska? – zdziwiłam się. – Nie no, przecież ona nie zachorowała. Po co miałaby z nami przychodzić? – spytałam nie do końca rozumiejąc. Czy to był jakiś dziwny sposób Magnusa na przeprosiny?
- Nie Tiska. To druga. Taleza? Tolaza? – burknął basior
- Nie znam nikogo takiego…
- Dobra.. Jak nie chcesz gadać to nie, nie będę się produkował. – Magnus poszedł w swoją stronę zostawiając mnie samą przy jaskini. To ja byłam tak rozkojarzona, czy on? O co mu chodziło? Zaciekawiona całą sprawą, wróciłam do Etain zapytać czy ktoś taki jak Taleza był na kwarantannie. Może ja nie znałam tej jego koleżanki, a on sobie coś ubzdurał. Wadera nie kojarzyła nikogo takiego, podobnie Szkło i Agrest, którzy akurat przyszli na swoją kontrolę. Po wypytaniu jeszcze paru innych osób, stwierdziłam, że Magnusowi pewnie się coś przyśniło, bo żadna Tolaza, czy Taleza nigdy nie należały do watahy.
Po drodze do swojej jaskini podbiegłam na Polanę Życia, żeby upolować coś na kolację. Wpadłam tam na Tiskę. Szybko zaprosiłam nową przyjaciółkę na posiłek, chcąc jak najszybciej opowiedzieć jej historię z Magnusem. O dziwo, nie nudziło to wadery. Za każdym razem jak opowiadałam jej o bracie słuchała mnie szczerzę i nawet często broniła go, gdy ja wieszałam na nim psy.

<Tiska?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz