poniedziałek, 6 kwietnia 2020
Od Kary – 4 trening siły i zwinności
Po pożywnym posiłku i dobrym
odpoczynku, wróciłam w miejsce, w którym rozpoczęłam ten trening. Las o tej
porze był już cichy i opustoszały. Słońce zajdzie dopiero za jakąś godzinę, ale
niebo już było szare i ciemne. Wbiegłam w gąszcz roślin i zaczęłam trening w
ciemnym lesie. W ciemnościach było trudniej, ale wiedziałam, że w przyszłości
mi się to opłaci. Nasłuchiwałam, wąchałam i przyzwyczajałam oczy do ciemności.
Poruszałam się o wiele wolniej niż przy standardowym treningu, ale czasem
trzeba spróbować czegoś innego. Na początku co chwile potykałam się o korzenie
i kłody, ale z czasem szło mi coraz lepiej. Po jakimś czasie, gdy pojawił się
księżyc, o dziwo, zrobiło się dużo jaśniej niż jak jeszcze było popołudniowe słońce.
Spojrzałam na księżyc o zobaczyłam idealnie okrągłą kule. No tak, pełnia. Teraz
już zrobiłam sobie standardową przebieżkę w świetle księżyca, przyspieszając
coraz bardziej z każdym kolejnym okrążeniem. Kończąc ostatnią prostą, skręciłam
w stronę różanego wodospadu, który ostatnio pokazała nam Tiska. Nadal byłam
najedzona, więc położyłam się tylko i odpoczywałam po intensywnym treningu. Noc
była piękna i choć czułam delikatny chłodny wiatr na sierści, moje ciało miało
idealną temperaturę. Jutrzejszego dnia miał ponownie odwiedzić mnie Magnus.
Ciekawa byłam co tym razem dla mnie przygotował. Nadal czułam się dziwnie ze
świadomością, że miałam jakieś moce. Magnus odkrył swój żywioł jak jeszcze był
szczeniakiem. Ja niedawno przestałam nim być, ale mimo to nie brałam nigdy pod
uwagę, że w moim wnętrzu może kryć się coś tak potężnego. Rozmyślając nad
swoimi nowymi umiejętnościami zasnęłam, ukojona dźwiękami wodospadu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz