Ranek był chłodny, ale słoneczny. Po raz pierwszy tego dnia otwierając oczy machnąłem kilka razy przednimi łapami, by rozgrzać wciąż przysypiające mięśnie.
Przez chwilę nie chciało mi się wstawać. Wyprostowałem wszystkie łapy i rozciągnąłem mięśnie kręgosłupa, mocniej wciągając powietrze. Coś dziwnego doszło moich zmysłów. Zastrzygłem uszami, jakby w oczekiwaniu na czyjś cichy głos lub kroki, podniosłem przód ciała na jednej z łap i zacząłem węszyć. Wilk? Talaza?
Rozejrzałem się niepewnie. Nie. To złudzenie. Być może sam jeszcze przesiaknięty jestem jej zapachem, po ostatniej wizycie u medyka.
Wreszcie zebrałem siły, by wstać i już zupełnie rozpocząć nowy dzień. Z jednej strony dokładnie tak samo, jak zawsze. Z drugiej, jakby popchnięty niewidzialną ręką czułem, że nadszedł czas na coś, co nie zdarza się codziennie.
- Wszyscy od dawna chorzy zdrowieją - patrząc gdzieś daleko poza jaskinię, potarłem jedną z przednich łap o nadgarstek drugiej i westchnąłem bezgłośnie. Nie mijało się to z prawdą. Kara i Magnus czyli się już na tyle dobrze, że niewiele dzielilo ich od opuszczenia jaskini, podobnie jak Leonardo, który tego właśnie dnia wyjątkowo aktywnie zaczął krążyć po szpitalu i odgrażać się wyjściem.
- Mhm - nie byłem pewien, czy Talaza po prostu mnie nie słucha, czy też w jej odpowiedzi ukryta jest jakaś złośliwość.
- Posłuchaj mnie - gwałtownie odwróciłem pysk w jej stronę, mówiąc, zwyczajowo pewnym siebie głosem. Przerwałem jednak niemal w tym samym momencie - zresztą - powróciłem do poprzedniej pozycji, opierając się o ścianę jaskini.
- Co "zresztą"?
Zacisnąłem kły. Zdecyduj się, Szkło, w jedna, albo w drugą.
Wciąż chyba nie jesteś na tyle zahukany, żeby powiedzieć jej, chociażby, że w związku ze spodziewanym początkiem końca epidemii jako z przyczyn wiadomych zatrzymana, zostanie niebawem przeniesiona do jaskini wojskowej.
Moment, moment, nie w tę drugą. Bez przesady. Nie urodziłeś się też chyba gruboskórnym patałachem.
Przez chwilę zbierałem myśli. To, co czułem, kłóciło się z tym, co chciałem czuć, ale tym razem... miałem trochę więcej doświadczenia.
- Posłuchaj - zacząłem ponownie, nieco ciszej - wydaje mi się, że to przestaje mieć sens.
- Świetnie, ale co?
Dobrze, spokojnie. Trzymam za ciebie kciuki, Szkło.
A wiesz, że piszę to pierwszy raz w życiu, więc wyplącz się jakoś z tych chaszczy.
- Nasz wątek - mruknąłem, ignorując zdezorientowane spojrzenie wilczycy, po czym nagle przerwałem - nie! Znaczy, chciałem zapytać... - nagle głos uwiązł mi w gardle. Poczułem, jak z nerwów moja krew zaczyna krążyć szybciej - czy gdyby twoja dusza ozdrowiała... ty też w końcu byłabyś zdrowa? A jeśli myślisz, że nie ozdrowieje, czy mogłabyś spróbować przyjąć połowę mojej?
Mój pysk znalazł się nagle zupełnie blisko jej.
< Talazo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz