czwartek, 9 kwietnia 2020

Od Kary – 7 trening mocy

- Przestańcie! Jeśli ten ogień dojdzie do lasu, nikt nie będzie w stanie tego zatrzymać! – krzyknęłam patrząc na coraz bardziej czarną połać ziemi. Moje zdenerwowanie był widoczne wszędzie, czułam jak gorąco przejmuje moje ciało, a ognista powłoka okala mnie ze wszystkich stron.
- Kara. Uspokój się, z takim nastawieniem nic nie zdziałasz. Postaraj się zatrzymać ogień, a na pewno nikomu nic się nie stanie. – powiedział Magnus jakby nic złego się nie działo.
- Laponia, proszę zatrzymaj to… - powiedziałam błagalnie do wadery, jednak ona pokiwała przecząco głową.
- Nie potrafię. – powiedziała tylko i uciekła w stronę stepów. No tak, tam będzie w tej chwili najbezpieczniej. Zdenerwowana na całego, spojrzałam na brata, który wzruszył tylko ramionami i gestem pokazał, żebym kontynuowała. Co za palant! Groził życiem wszystkich zwierząt żyjących w tutejszych lasach, tylko żeby sprawdzić moją moc!? A co jeśli nie byłam w stanie kontrolować każdego ognia!? Brak odpowiedzialności Magnusa uderzył mnie jak grom z jasnego nieba. W życiu bym nie pomyślała że mógłby zrobić coś takiego.
Ogień niebezpiecznie zbliżał się do większych roślin. Jeśli to jeszcze chwile potrwa, to większość terenów watahy spłonie w ciągu jednego dnia. Pobiegłam w stronę rozprzestrzeniającego się żywiołu i stanęłam przed nim, robiąc zaporę pomiędzy nim a lasem. Postawiłam ognistą ścianę, która nie pozwoliła rozprzestrzeniać się płomieniom dalej. Jednak gdy postawiłam drugą, żeby uchronić las od innej strony, pierwsza zapora opadła jak zamek z piasku. Nie miałam na tyle siły i mocy, aby utrzymać dwie ściany obronne. Magnus przyglądał się moim poczynaniom bez cienia zmartwienia. Nie byłam w stanie zrozumieć jego postępowania. Musiałam jednak postarać się zrobić to co kazał, inaczej nie byłam w stanie zatrzymać tej katastrofy. Skupiłam się na otaczającym mnie żywiole i wyciągnęłam w jego stronę swój umysł. Postarałam się okrążyć wszystkie płomienie niewidzialną płachtą, żeby szybko zdusić je w zarodku. Gdy płachta już wisiała nad niebezpiecznym żywiołem, opuściłam ją w dół, szybko ograniczając dostęp powietrza. Po wszystkim otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam niczym nie zmąconą zieloną wiosenną trawę.
- Co? Co się stało? – zapytałam nie do końca dowierzając.
- Właściwie… nie tego się spodziewałem. – powiedział Magnus podchodząc do mnie. Stał w miejscu w którym przed chwilą szalał ogień, teraz jednak nie było po nim żadnego śladu. Zupełnie jakby nigdy nie istniał.
- Wyglądało to tak, jakbyś cofała czas. Jakby twoja kontrola nad ogniem nie pozwala tylko na jego zatrzymanie. Pozwala ci na poruszanie ogniem również w przestrzeni czasowej. Może to oznaczać, że możesz przyśpieszyć proces destrukcji, ale może też go całkowicie zniwelować. – basior wydawał się jednocześnie podekscytowany i zakłopotany. Patrzyłam jak odchodził bez słowa, zagubiony w swoich myślach. Westchnęłam cicho i opadłam na świeżą trawę. Zmęczenie dopadło mnie nagle, zaraz po tam jak cała adrenalina opuściła moje ciało.

Gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz