piątek, 3 kwietnia 2020

Od Talazy – 6 trening szybkości i zwinności

Zmysł węchu, tak bardzo pobudzony po stoczonej przed momentem walce, szybko i bezbłędnie doprowadził mnie do kolejnego przeciwnika, mężczyzny, który wydawał się trochę zagubiony wśród zielonych drzew. Stanąwszy oko w oko z młodym człowiekiem, nie myślałam wiele; nagłym odruchem posłałam w jego twarz biały, gorący promień.
Cichy, zduszony krzyk, który wydobył się przez ściśnięte wargi, był dźwiękiem tak osobliwym, jak odpychającym. Człowiek zgiął się w pół, przyciskając dłoń do lewej połowy twarzy. Spomiędzy jego palców dostrzegałam, że skóra w tym miejscu zabarwiła się na bladoczerwoną barwę. Narząd wzroku, który stał się centrum ataku, ukryty pod cieniami smukłej dłoni, zdawał się rzeczywiście zniknąć, jednak prawe oko, jasne jak moje, drżące w oczodole i straszące czernią rozszerzonej ze strachu źrenicy nadal świdrowało mnie w niedowierzaniu. Mężczyzna drżał tak mocno, że ledwo był w stanie utrzymać broń w swej prawej ręce, co dopiero jej użyć.
Chcąc dokończyć dzieła, wycelowałam w jego drugie oko łapą, starając się posłać w ten niewielki cel całą ciemność, jaką potrafiłam okiełznać mocą, w tym momencie zdawało się jednak, że nie dysponowałam najmniejszą jej ilością. Postanowiłam więc zakończyć sprawę manualnie, wyrywając z ludzkiej ręki broń, nim kończyna zdołała odzyskać nad nią panowanie. Pchnąwszy mężczyznę w świeżą trawę, szybko odskoczyłam, by przygotować się na jego następny atak.
Jak się okazało, nigdy już nie nadszedł. Człowiek zdawał się usnąć z głową utkwioną w pachnącej wiosną zieleni. Nie zastanawiając się nad jego dokładnym stanem, opuściłam polanę, by poszukać trzeciego z tropiących mnie mężczyzn. Walki toczyły się szybko, zdawało się, że w ułamku sekundy, kiedy jednak przychodził ich koniec, cała sprawa zaczynała się przedłużać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz