niedziela, 5 kwietnia 2020

Od Kary – 1 trening mocy

Obudził mnie Magnus. Wparował do mojej jaskini jak do siebie, ale przynajmniej przyniósł śniadanie.
- Wstawaj. – powiedział szturchając mnie mocno. Gdzie się podziało jego ostatnie współczucie!?
- Maaagnus, nawet jeszcze słońce się nie obudziło. – wymamrotałam zerkając delikatnie na horyzont widoczny z mojego posłania w jaskini. Basior nie powiedział nic więcej. Podszedł do ogniska, wrzucił kilka suchych patyków, które pieczołowicie zbieram każdego dnia i podpalił je swoim niebieski płomieniem. Ogień otoczył nogę jelenia, którego upolował Magnus. Zapach zaczął słodko unosić się w całym pomieszczeniu. Westchnęłam cicho i otworzyłam już oczy na dobre. Basior skończył piec swoje śniadanie, dlatego wzięłam drugą nogę leżącą niedaleko i ustawiłam nad ogniem. Niebieski ogień jednak zniknął jak tylko mięso się nad nim znalazło. Od razu zrobiło się ciemno w jaskini, ale widać było już delikatną poświatę słońca wpadającą nieśmiało do jaskini.
- Ej! – krzyknęłam naburmuszona i spojrzałam groźnie na brata. Nie żeby to widział…
- Zrób to sama. – powiedział krótko. Uśmiechnęłam się szyderczo. Co on myśli, że jeszcze nie używałam swoich mocy? Przyłożyłam łapy do lekko zwęglonego już drewna i posłałam wiązkę ognia. Czekałam cierpliwie, ale nic się nie stało. Pomyślałam znowu i wykonałam ruch jakbym chciała popchnąć ogień. NIC.
- Nie rozumiem… wczoraj nie miałam z tym problemu. – powiedziałam zawiedziona.
- To dlatego, że twój umysł był w pełni obudzony. Aby zyskać kontrolę nad swoją mocą, musisz najpierw nauczyć się jej używać w każdym momencie i jak tylko będziesz chciała. – basior wgryzł się w swoje śniadanie ze smakiem. Poczułam jak cieknie mi ślina, ale ocknęłam się szybko.
- Wrrr… - zawarczałam cicho i zaczęłam próbować znowu. Po kilku próbach w końcu mi się udało i mogłam upiec długo wyczekiwane śniadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz