- Wstawaj. – powiedział szturchając
mnie mocno. Gdzie się podziało jego ostatnie współczucie!?
- Maaagnus, nawet jeszcze słońce
się nie obudziło. – wymamrotałam zerkając delikatnie na horyzont widoczny z
mojego posłania w jaskini. Basior nie powiedział nic więcej. Podszedł do
ogniska, wrzucił kilka suchych patyków, które pieczołowicie zbieram każdego
dnia i podpalił je swoim niebieski płomieniem. Ogień otoczył nogę jelenia,
którego upolował Magnus. Zapach zaczął słodko unosić się w całym pomieszczeniu.
Westchnęłam cicho i otworzyłam już oczy na dobre. Basior skończył piec swoje
śniadanie, dlatego wzięłam drugą nogę leżącą niedaleko i ustawiłam nad ogniem.
Niebieski ogień jednak zniknął jak tylko mięso się nad nim znalazło. Od razu
zrobiło się ciemno w jaskini, ale widać było już delikatną poświatę słońca wpadającą
nieśmiało do jaskini.
- Ej! – krzyknęłam naburmuszona i
spojrzałam groźnie na brata. Nie żeby to widział…
- Zrób to sama. – powiedział krótko.
Uśmiechnęłam się szyderczo. Co on myśli, że jeszcze nie używałam swoich mocy? Przyłożyłam
łapy do lekko zwęglonego już drewna i posłałam wiązkę ognia. Czekałam cierpliwie,
ale nic się nie stało. Pomyślałam znowu i wykonałam ruch jakbym chciała
popchnąć ogień. NIC.
- Nie rozumiem… wczoraj nie
miałam z tym problemu. – powiedziałam zawiedziona.
- To dlatego, że twój umysł był w
pełni obudzony. Aby zyskać kontrolę nad swoją mocą, musisz najpierw nauczyć się
jej używać w każdym momencie i jak tylko będziesz chciała. – basior wgryzł się
w swoje śniadanie ze smakiem. Poczułam jak cieknie mi ślina, ale ocknęłam się
szybko.
- Wrrr… - zawarczałam cicho i
zaczęłam próbować znowu. Po kilku próbach w końcu mi się udało i mogłam upiec
długo wyczekiwane śniadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz