W takie noce pije się podwójnie,
dlatego raz po raz prowadziłam rudą i szarą koleżankę do kamiennego stołu, gdzie
zgodnie wlewałyśmy sobie w gardło różnego rodzaju napoje, aż wczesnowiosenna
noc zaczęła wydawać się ciepła jak środek lipca i jasna jak ogniki w oczach
podpitych koleżanek.
Z głośnym śmiechem na pysku
ruszyłam na parkiet, pewna, że tuż za mną szły Kara i Tiska. Dopiero pod koniec
piosenki zdałam sobie sprawę, że było inaczej, a w moje serce szybkim ukłuciem
wkradło się to słynne uczucie samotności wśród tłumu. Złagodziłam je
wpadnięciem w objęcia pierwszego lepszego basiora. Wtulona w jego zmierzwione futro
dotrwałam do końca piosenki, potrzebowałam też połowy kolejnego utworu, by
wreszcie się od niego odkleić i wyruszyć na poszukiwanie zaginionych wader.
Przepychając się przez tłum, szukałam w morzu zapachów tych dwóch konkretnych
woni, w głowie już układając sobie w kolejności słowa, którymi wygarnę Karze i
Tisce za takie zostawianie mnie samej na imprezie. Coś mi się przecież mogło
stać!
Nie pamiętałam drogi, którą
przebyłam, w pewnym momencie ocknęłam się jednak naprzeciwko dwóch znajomych
wilczyc. Wzięłam głęboki wdech, na końcu języka już mając pierwsze słowa mojej
promiennej mowy, jednak widok szarej wilczycy przyklejonej do ziemi wybił nagle
z mojej głowy wszystkie wyrazy.
- Oj, kochana… - zaczęłam na nowo,
ale w tym momencie wadera zamknęła oczy z przeciągłym jękiem.
Podeszłam, by trącić ją łapą, ona
jednak już nie reagowała. Spojrzałam na Karę, wyrzucając z siebie jakieś
przekleństwo, w którego połowie wybuchnęłam nagłym śmiechem.
- Kara, odsuń się, może będzie
wymiotować – choć ja nie mogłam powstrzymać śmiechu, na twarzy rudowłosej
pojawił się tylko zaledwie cień uśmiechu.
- Dobra, dobra – pomachałam sobie
łapą przed pyskiem, by się uspokoić, z trudem utrzymując przy tym równowagę –
Co z nią zrobimy?
- Planowałam ją zabrać do domu –
trudno było stwierdzić, czy Kara patrzy na mnie, czy może w bliżej nieokreśloną
przestrzeń.
- Niee, co ty – uderzyłam nagle w
błagalne tony, zerkając szybko w stronę niknącej w oddali, rozświetlonej
ciepłym blaskiem polany – Mamy zawody do wygrania, proszę Kara, chodź –
pociągnęłam ją za łapę, jednak ona nie dała ruszyć się z miejsca, stojąc prosto
jak kamienna rzeźba.
- A co z nią zrobimy? – zerknęła w
dół na Tiskę pogrążoną w pijackim śnie.
Parsknęłam cichym śmiechem, nim
jeszcze zdążyła dokończyć pytanie.
- Weźmy ją ze sobą, położy się
gdzieś pod drzewem. Cały czas będzie na oku, obiecuję – mówiąc to, zatoczyłam
się lekko w lewo – Tylko pięć minutek, jeden występ.
Wbiłam w nią proszące spojrzenie
słodkich oczu, pod którego wpływem zachichotała cicho, godząc się bez potrzeby
dalszego przekonywania. Po trudzie, jakim okazało się podniesienie
nieprzytomnej wadery, a potem przeniesienie jej przez dobre pół kilometra
nierównego, leśnego terenu, ponownie znalazłyśmy się na Polanie Życia. Zgodnie
z wcześniejszym planem położyłyśmy Tiskę pod jednym z drzew na uboczu, całą i
zdrową, trochę tylko ubrudzoną po kilku potknięciach, jakie zdarzyły nam się po
drodze.
W momencie, w którym ciężar
opuścił moje barki, nagle zupełnie zapomniałam, w jakim celu wróciłam na
miejsce zabawy.
- Aha! – zakrzyknęłam, kiedy mój
wzrok napotkał jedno z ognisk dogasających w oddali – Ej, Kara! – wskazałam na
nie łapą, za którą powędrował wzrok rudej wadery – Chodź, pokażę ci fajną grę z
moich rodzinnych stron.
Kara z początku nie była co do
tego przekonana, kiedy jednak pociągnęłam jej łapę, odstąpiła od nieprzytomnej
towarzyszki i ruszyła ze mną przez Polanę Życia, która wyglądem nareszcie
zdawała się naprawdę odzwierciedlać nazwę.
W połowie drogi na coś wpadłyśmy,
bardziej Kara niż ja. Sprawy stały się dziwniejsze, kiedy podniosłam łeb i
ujrzałam, że przeszkodą okazała się być medyczka, która wyrosła spod ziemi
wprost na naszej drodze.
- Hej Kara, słuchaj, jest sprawa –
oddech stojącej przed nami Etain pachniał alkoholem – Ostatnio zaginął mi
skalpel. Wiesz, że to drogie i ważne rzeczy, dlatego robię małe śledztwo -
Uniosłam jedną brew, posyłając przyjaciółce zdziwione spojrzenie – Ty, zdaje
się, byłaś ostatnio u mnie?
< Kara? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz