piątek, 17 kwietnia 2020

Od Kary CD Tiski - "Biała Noc"

Słońce odbijało się świetliście od poruszających morzem fal. Bryza poruszała naszymi futrami roztaczając wokół nasze zapachy i zapachy pobliskich zwierząt. Przez ułamek sekundy poczułam woń jelenia, albo sarny. Już po chwili poczułam ssący głód w pustym żołądku. Zerwałam się nagle narzekając na zbyt długi brak pożywienia. Towarzyszące mi wadery zaśmiały się, ale przyznały, że same też by coś zjadły.
- Znam dobre miejsce na łowy. – powiedziała Tiska, ruszając w stronę lasu. Daleko jednak nie udało nam się zajść, ponieważ drogę zastąpił nam Magnus. Podbiegłam w podskokach do brata żeby się przywitać, ale w ostatniej chwili stanęłam jak wryta. Jego twarz wyrażała nieukrywaną złość i niezadowolenie.
- Co jest? – zapytałam patrząc na niego z ukosa.
- Musimy porozmawiać. – wycedził Magnus przez zaciśnięte zęby. – SAMI. – podniósł nieznacznie głos, prawdopodobnie dając mi do zrozumienia, że powinnam być poważna. Parsknęłam jak niesforne dziecko, ale gestem nakazałam Talazie i Tisce, żeby poszły na polowanie beze mnie. Kiedy wadery zniknęły między drzewami, Magnus warknął na mnie jak wściekły ojciec.
- Co ty sobie wyobrażasz!? Odchodzisz z jakimiś przypadkowymi wilkami!? W momencie gdy dopiero co odkryłaś swoje moce!? A co byś zrobiła, jakbyś którąś z nich skrzywdziła!? – Z każdym jego słowem, czułam coraz większe podkurwienie. Jak on mógł mnie tak traktować? Przez większość mojego dzieciństwa trzymał się na uboczu, nigdy się mną nie interesował, a teraz nagle łaskawie mam mu zastąpić rodzinę!? Będzie mi mówił co mam robić, tylko dlatego, że zostałam już tylko ja?
- Żartujesz, prawda? – szepnęłam, zachowując jednak ton jego wypowiedzi. – Z resztą o co ja pytam… Ty nie potrafisz żartować! – uśmiechnęłam się sarkastycznie. – Najwyraźniej potrafisz tylko krzyczeć i bezpodstawnie mi coś zarzucać. – Przybliżyłam się do niego i zaczęłam łapą pukać go po torsie. – Nie. Jestem. Tobą. Zapamiętaj to sobie. – Urwałam szybko i odwróciłam się by odejść.
- No chyba do nich nie wracasz – warknął basior i w ciągu kilku sekund poczułam otaczające mnie zimno. Nitki jego mocy otworzyły wokół mnie okrąg. Gdy podeszłam bliżej do żywiołu poczułam ból, a krąg zaczął powoli się zmniejszać. Basior był wzburzony i nieugięty. Jego postawa świadczyła o tym, że nie ma zamiaru odpuścić.
- Nie pozwolę ci popełnić błędu. Dopóki nie opanujesz swoich mocy z nikim nie będziesz się spotykać.
- Zatrułeś się czymś!? – krzyknęłam. – Popatrz na mnie, kretynie! Czy widzisz żebym nie panowała nad mocą i emocjami!? Jak na razie wygląda na to, że TY nad nimi nie panujesz! – Basior ze zdziwienia otworzył szeroko oczy. Uspokoiłam trochę głos, czując że zaszło to za daleko.
  Powtórzę się. – zaczęłam po chwili. - Nie jestem tobą. Nie wiem, co wydarzyło się w twojej młodości, ale o mnie nie musisz się martwić. Teraz gdy jestem świadoma swojej mocy, nie dopuszczę do tego by z jej pomocą skrzywdzić kogoś dla mnie ważnego. – Poczułam pojedynczą łzę spływającą mi po policzku. – Podoba mi się tu, wiesz? I chce zawierać przyjaźnie, zakochiwać się, troszczyć o innych tak jak kiedyś robiłam to na naszej wyspie.
Basior wyprostował się i wycofał płomienie. Starał się ukryć swoje emocje, ale uczucia wylewały się z niego wraz z otaczającymi go płomieniami. Patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Była to jedna z jego masek, jednak tym razem mogłam go przejrzeć na wylot. Gdy zauważyłam, że już mnie nie więzi, podeszłam do niego bliżej i kontynuowałam swój monolog.
- W przeciwieństwie do Ciebie, uważam, że otaczający mnie przyjaciele są w stanie pomóc mi z niekontrolowanymi wybuchami mojej mocy. Gdy masz przy sobie ludzi którym możesz ufać, nie musisz się o nic bać. Kiedy to w końcu zrozumiesz, Magnus? – brat na dźwięk swojego imienia drgnął nieznacznie. - Twoja izolacja nie tylko sprawia przykrość innym… Robisz w ten sposób krzywdę samemu sobie.
- Ja… - zaczął Magnus, ale przeszkodził mu hałas od strony lasu. Oboje spojrzeliśmy w jego kierunku i zobaczyliśmy biały ogon wystający zza jednego z krzaków. Gdy podsłuchiwaczki zorientowały się, że zostały wykryte, powoli podeszły do nas bliżej.
- Dobrze to, - ponowił mój brat odchrząkając przy tym i wracając do swojej standardowej postawy . – Ja nie będę wam dłużej przeszkadzał. – mówiąc to patrzył na mnie z wyrzutem i poczuciem winy jednocześnie. Następnie odwrócił się i odszedł w stronę stepów. Czułam wiele niewypowiedzianych słów otaczających naszą relacje i mimo tego, że wygrałam tą sprzeczkę… czułam się jakbym przegrała wojnę.  
- Kara. Wszystko w porządku? Przepraszam, my chciałyśmy – Ucięłam wypowiedź Tiski machnięciem łapy.
- Chodźmy już. – powiedziałam tylko i ostatni raz spojrzałam w stronę oddalającego się basiora.


<Talaza?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz