- Znam dobre miejsce na łowy. –
powiedziała Tiska, ruszając w stronę lasu. Daleko jednak nie udało nam się
zajść, ponieważ drogę zastąpił nam Magnus. Podbiegłam w podskokach do brata
żeby się przywitać, ale w ostatniej chwili stanęłam jak wryta. Jego twarz
wyrażała nieukrywaną złość i niezadowolenie.
- Co jest? – zapytałam patrząc na
niego z ukosa.
- Musimy porozmawiać. – wycedził Magnus
przez zaciśnięte zęby. – SAMI. – podniósł nieznacznie głos, prawdopodobnie
dając mi do zrozumienia, że powinnam być poważna. Parsknęłam jak niesforne
dziecko, ale gestem nakazałam Talazie i Tisce, żeby poszły na polowanie beze
mnie. Kiedy wadery zniknęły między drzewami, Magnus warknął na mnie jak
wściekły ojciec.
- Co ty sobie wyobrażasz!?
Odchodzisz z jakimiś przypadkowymi wilkami!? W momencie gdy dopiero co odkryłaś
swoje moce!? A co byś zrobiła, jakbyś którąś z nich skrzywdziła!? – Z każdym
jego słowem, czułam coraz większe podkurwienie. Jak on mógł mnie tak traktować?
Przez większość mojego dzieciństwa trzymał się na uboczu, nigdy się mną nie
interesował, a teraz nagle łaskawie mam mu zastąpić rodzinę!? Będzie mi mówił
co mam robić, tylko dlatego, że zostałam już tylko ja?
- Żartujesz, prawda? – szepnęłam,
zachowując jednak ton jego wypowiedzi. – Z resztą o co ja pytam… Ty nie
potrafisz żartować! – uśmiechnęłam się sarkastycznie. – Najwyraźniej potrafisz
tylko krzyczeć i bezpodstawnie mi coś zarzucać. – Przybliżyłam się do niego i
zaczęłam łapą pukać go po torsie. – Nie. Jestem. Tobą. Zapamiętaj to sobie. –
Urwałam szybko i odwróciłam się by odejść.
- No chyba do nich nie wracasz –
warknął basior i w ciągu kilku sekund poczułam otaczające mnie zimno. Nitki
jego mocy otworzyły wokół mnie okrąg. Gdy podeszłam bliżej do żywiołu poczułam
ból, a krąg zaczął powoli się zmniejszać. Basior był wzburzony i nieugięty.
Jego postawa świadczyła o tym, że nie ma zamiaru odpuścić.
- Nie pozwolę ci popełnić błędu.
Dopóki nie opanujesz swoich mocy z nikim nie będziesz się spotykać.
- Zatrułeś się czymś!? –
krzyknęłam. – Popatrz na mnie, kretynie! Czy widzisz żebym nie panowała nad
mocą i emocjami!? Jak na razie wygląda na to, że TY nad nimi nie panujesz! –
Basior ze zdziwienia otworzył szeroko oczy. Uspokoiłam trochę głos, czując że
zaszło to za daleko.
– Powtórzę
się. – zaczęłam po chwili. - Nie jestem tobą. Nie wiem, co wydarzyło się w
twojej młodości, ale o mnie nie musisz się martwić. Teraz gdy jestem świadoma
swojej mocy, nie dopuszczę do tego by z jej pomocą skrzywdzić kogoś dla mnie
ważnego. – Poczułam pojedynczą łzę spływającą mi po policzku. – Podoba mi się
tu, wiesz? I chce zawierać przyjaźnie, zakochiwać się, troszczyć o innych tak
jak kiedyś robiłam to na naszej wyspie.
Basior wyprostował się i wycofał
płomienie. Starał się ukryć swoje emocje, ale uczucia wylewały się z niego wraz
z otaczającymi go płomieniami. Patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Była to
jedna z jego masek, jednak tym razem mogłam go przejrzeć na wylot. Gdy
zauważyłam, że już mnie nie więzi, podeszłam do niego bliżej i kontynuowałam
swój monolog.
- W przeciwieństwie do Ciebie,
uważam, że otaczający mnie przyjaciele są w stanie pomóc mi z niekontrolowanymi
wybuchami mojej mocy. Gdy masz przy sobie ludzi którym możesz ufać, nie musisz
się o nic bać. Kiedy to w końcu zrozumiesz, Magnus? – brat na dźwięk swojego imienia
drgnął nieznacznie. - Twoja izolacja nie tylko sprawia przykrość innym… Robisz
w ten sposób krzywdę samemu sobie.
- Ja… - zaczął Magnus, ale
przeszkodził mu hałas od strony lasu. Oboje spojrzeliśmy w jego kierunku i
zobaczyliśmy biały ogon wystający zza jednego z krzaków. Gdy podsłuchiwaczki
zorientowały się, że zostały wykryte, powoli podeszły do nas bliżej.
- Dobrze to, - ponowił mój brat
odchrząkając przy tym i wracając do swojej standardowej postawy . – Ja nie będę
wam dłużej przeszkadzał. – mówiąc to patrzył na mnie z wyrzutem i poczuciem
winy jednocześnie. Następnie odwrócił się i odszedł w stronę stepów. Czułam
wiele niewypowiedzianych słów otaczających naszą relacje i mimo tego, że
wygrałam tą sprzeczkę… czułam się jakbym przegrała wojnę.
- Kara. Wszystko w porządku?
Przepraszam, my chciałyśmy – Ucięłam wypowiedź Tiski machnięciem łapy.
- Chodźmy już. – powiedziałam tylko
i ostatni raz spojrzałam w stronę oddalającego się basiora.
<Talaza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz