środa, 8 kwietnia 2020
Od Kary – 6 trening siły i zwinności
Wdrapanie się na drzewo, nie
przychodziło mi z łatwością. Ciężar mojego ciała sprawiał, że gdy już byłam
blisko złapania się pierwszej gałęzi, moje łapy zsuwały się po chropowatej
korze z powrotem na sam dół. Zaczynałam już czuć frustracje, ale moja
zawziętość w dążeniu do celu nie dała za wygraną. Kto wie jakie zadania będę
musiała wykonać w nadchodzącym turnieju. Po jakiejś godzinie prób, postanowiłam
zrobić sobie przerwę i zjadłam trochę świeżych jagód rosnących na krzaku obok.
Gdy złość na niewinną roślinę, którą było drzewo, mi minęła, wiedziałam, że
mogę przystąpić do zadania po raz kolejny. Używając pazurów powoli poruszałam
się do góry. Krok za krokiem, oddychałam rytmicznie i nie za głęboko, żeby nie
zachwiać swojej równowagi. Gdy po raz kolejny byłam blisko solidnej gałęzi,
moje łapy zaczęły się trząść i potrzebowałam chwili by się uspokoić. Nagle
poczułam się obserwowana i gdy spojrzałam w górę, zobaczyłam małą rudą mordkę
wystającą z wydrążonej w drewnie dziupli. Zwierzątko patrzyło na mnie z
niemałym zaskoczeniem. Pewnie nie co dzień widziało tak duże zwierzę jak ja,
tak blisko jej domu. Ostatkiem sił złapałam się za gałąź i wspięłam się na nią.
Gdy udało mi się wygodnie usiąść usłyszałam ruch. Wiewiórka wyszła niepewnie ze
swojej dziupli jakby chciała się ze mną przywitać. Po chwili, z pewnym
zamyśleniem w oczach, wróciła do swojej małej jaskini. Po powrocie wręczyła mi
mały orzech, z tego co zrozumiałam, był to poczęstunek dla gościa. Ja jednak
zamiast zjeść niewielką przekąskę, postanowiłam delikatnie go przypiec za
pomocą swojej mocy. Wiewiórka patrzyła wielkimi oczami na ogień poruszający się
w moich łapach. Gdy skończyłam, w powietrzu zaczął unosić się piękny zapach.
Moja nowa ruda towarzyszka wyciągnęła małe łapki, by spróbować nowego
przysmaku. Wręczyłam jej przypieczony orzech, a ona wgryzła się w niego ze
smakiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz