Po kąpieli i rozgrzewce w wodzie
pobiegłam w stronę stepów. Używając tamtejszych roślin i kamieni zrobiłam sobie
wielki plac zabaw. No może raczej tor przeszkód. Biegałam slalomem,
przeskakiwałam nad głazami i niewielkimi krzakami. Z każdym kolejnym podejściem
robiłam to coraz szybciej i zwinniej. Moje skoki były wyższe i zgrabniejsze, aż
poczułam się jakbym była koniem skokowym. Po kilkunastu razach, zziajana
wróciłam na swoją plażę. Położyłam się w ciepłym słońcu, żeby trochę
odpocząć i zjeść wczesną kolację
przyrządzoną z zapasów zrobionych kilka dni wcześniej. Lekko wysuszone mięso z
zalewy smakowało w miarę dobrze, nawet jeśli nie było przypieczone. W końcu sól
dobrze konserwuje, prawda?
poniedziałek, 6 kwietnia 2020
Od Kary – 3 trening siły i zwinności
Wstałam rano przed wschodem
słońca z nową energią i chęcią do treningu. Pobiegłam na polowanie i złapałam
na stepach piękny okaz gęsi. Poranek spędziłam na przyrządzaniu śniadania i
oglądaniu pięknego wschodu słońca. Połowa wczorajszego dnia, przeznaczona na
odpoczynek dobrze mi zrobiła. Czułam, że dzisiaj będzie dobry trening. Po
zjedzonym posiłku udałam się jeszcze nad wodospad w górach, żeby ostudzić
przypieczone rany z wczorajszego treningu z Magnusem. Z lekką niechęcią weszłam
do wody i pływałam przez dobrą godzinę. Ulga była niewiarygodna. Jak tylko mój kochany
brat przyjdzie na następny trening, postaram się, żeby jego piękne niebieskie
futerko zasmakowało trochę prawdziwego ognia…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz