- Kara, uspokój się. Ty… -
usłyszałam zaniepokojony głos Talazy, poczułam ogromne ciepło rozchodzące się
po całym moim ciele. Byłam wściekła na siebie, wściekła, że zostawiłam Tiskę,
wściekła, że głupim występkiem mogłam stracić to co już tutaj zbudowałam. A co
z Magnusem? Dopiero co straciłam całą rodzinę, został mi tylko on. Nie mogłam
teraz go zostawić. Nagle wszystkie uczucia związane ze stratą powróciły do mnie
ze zdwojoną siłą. Wspomnienia sielskiego dzieciństwa przeleciały mi przed
oczami powodując tylko ból. Aż wreszcie mój mózg odkopał zaginione wspomnienia.
Zaraza, śmierć i widok Magnusa rzucającego się w morską otchłań. Zamknęłam oczy
pozwalając uczuciom przejąć moje ciało.
- Kara! – znajomy głos otulił
mnie momentalnie. Magnus z oczami jak spodki biegł w moją stronę, zostawiając
za sobą charakterystyczny niebieski poblask. Basior objął mnie, a przynajmniej
próbował. Odskoczył w ciągu sekundy jak poparzony. Wilki zaczęły się odsuwać od
nas i szeptać między sobą. A może odsunęły się już wcześniej? Zdziwienie i…
strach malował się na ich nagle otrzeźwiałych pyskach. – Uspokój się siostra. –
usłyszałam głos i poczułam łagodzące zimno w moich skroniach. Momentalnie
wszystkie zmartwienia opuściły moje ciało i poczułam się trochę jakbym była
naćpana. Talaza i Etain podeszły do mnie i Magnusa. Zaczęły rozmawiać z basiorem,
ignorując moją obecność. Reszta zgromadzonych zbiła się w swoje grupki, ale
pomimo tego, że muzyka nadal grała, nikt już wesoło nie tańczył na parkiecie.
- Przepraszam – powiedziałam
tylko i poczułam łzy bezsilności spływające po policzkach. Pomimo uspokojenia
Magnusa, złe emocje nadal mi towarzyszyły. Nie pamiętałam by kiedykolwiek
używał na mnie swojej mocy. Nie pamiętałam też, żebym kiedykolwiek odczuwała
tak wysokie poczucie winy i straty. Etain zaczęła opatrywać łapę Magnusa.
Sierść w jednym miejscu była doszczętnie spalona, a skóra zwęglona na czarno. Talaza
chyba widząc moja przerażenie, podeszła do mnie. Zachowywała jednak bezpieczną
odległość jakby bała się mojej bliskości.
- Kara nie martw się. Nauczysz
się to kontrolować, pomożemy ci w tym. – powiedziała wadera. Jej słowa
przeleciały przez moją głowę, jednak nijak nie mogłam ich zrozumieć.
- Co kontrolować? – spytałam z
nietęgą miną
- Ogień. – usłyszałam za sobą.
Tiska patrzyła na mnie z uśmiechem, jakby właśnie zdała sobie sprawę z czegoś niebywałego.
– Pamiętasz jak ci mówiłam, że to niemożliwe, że tak szybko rozpalasz ognisko?
A jak stałaś w pełnym słońcu Twoja sierść wyglądała jakby płonęła! – Tiska podeszła
do mnie i złapała mnie za łapy. „Jesteś cała gorąca” wyszeptała bardziej do
siebie niż do mnie.
- To twój żywioł. – powiedziała
Etain, a za nią pojawiła się Laponia. – Jest tylko jedna wilczyca, która zna
się na tym żywiole, z tego co wiem już się znacie. – kiwnęłam głową w stronę
Laponi, nie bardzo wiedząc jak to wszystko przetrawić. Magnus podszedł do mnie
i bez skrępowania przytulił mnie. Jego chłodne płomienie muskały mnie
delikatnie, przynosząc… ulgę? Gdy mnie puścił, jego postawa wróciła na swoje
miejsce. Gdy jego siostrzyczka nie była już zagrożona, a raczej nie była
zagrożeniem dla innych, mógł wrócić do swojej oschłości i gburowatości.
Spojrzałam na Etain i spuściłam uszy na znak pokory.
- Wiesz, jeśli chodzi o ten
skalpel… ja nie wiem czy mogę ci go oddać. Tak jakby potrzebuje go. Ale mogę ci
zrobić posłanie ze skór! – Mina wadery nie była przekonana – A może skóry do
jaskini medycznej! Zrobię tyle ile będziesz potrzebować!
- Niech będzie. – powiedziała w
końcu wadera. – Ale dorzuć do tego jeszcze cotygodniową pomoc Twojego brata z
chorymi, to już nigdy nie wspomnę o tym incydencie. – Spojrzałam błagająco na
brata, który westchnął cicho i pokiwał głową zrezygnowany.
- Kara… nawet jeśli to zrobię, to
licz się z tym, że będę ci o tym przypomniał do naszej śmierci. Będziesz miała
u mnie dług jak stąd do księżyca… - zaśmiałam się cicho i przytaknęłam
zgadzając się na tą małą niedogodność.
- Dobra! Chodźmy tańczyć! –
krzyknęła roześmiana Tiska, a cała nasza grupa parsknęła śmiechem.
<Tiska? Nie odlatuj już xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz