piątek, 3 kwietnia 2020

Od Kary CD Talazy - ''Biała Noc''

Talaza pociągnęła mnie za sobą. Niespokojnie spojrzałam za siebie, zerkając ponownie na Tiskę. To moja wina, powinnam lepiej jej pilnować wiedząc, że pije po raz pierwszy. Bluzgałam na siebie w myślach, aż przez przypadek na kogoś wpadłam. Już miałam przepraszać i iść dalej, ale Etain zaczęła coś mówić. Nagle wszystko wokół mnie zaczęło mnie przytłaczać, jedyne co usłyszałam to skalpel, śledztwo i Ty. Przestraszona i z jeszcze większym poczuciem winy zaczęłam się powoli wycofywać. Oczy miałam rozbiegane, patrzyłam raz na Etain, raz na Talazę nie wiedząc co powinnam zrobić. Oskarżenia rzucone w moją stronę nie były bezpodstawne, dlatego zaczęłam się bać o swoją przyszłość w tej watasze. A co jeśli mnie wyrzucą? Byłam tu tak krótko, nie miałam dokąd pójść… a jak wieść się rozniesie, to kto przygarnie lisią kleptomankę?
- Kara, uspokój się. Ty… - usłyszałam zaniepokojony głos Talazy, poczułam ogromne ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Byłam wściekła na siebie, wściekła, że zostawiłam Tiskę, wściekła, że głupim występkiem mogłam stracić to co już tutaj zbudowałam. A co z Magnusem? Dopiero co straciłam całą rodzinę, został mi tylko on. Nie mogłam teraz go zostawić. Nagle wszystkie uczucia związane ze stratą powróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Wspomnienia sielskiego dzieciństwa przeleciały mi przed oczami powodując tylko ból. Aż wreszcie mój mózg odkopał zaginione wspomnienia. Zaraza, śmierć i widok Magnusa rzucającego się w morską otchłań. Zamknęłam oczy pozwalając uczuciom przejąć moje ciało.
- Kara! – znajomy głos otulił mnie momentalnie. Magnus z oczami jak spodki biegł w moją stronę, zostawiając za sobą charakterystyczny niebieski poblask. Basior objął mnie, a przynajmniej próbował. Odskoczył w ciągu sekundy jak poparzony. Wilki zaczęły się odsuwać od nas i szeptać między sobą. A może odsunęły się już wcześniej? Zdziwienie i… strach malował się na ich nagle otrzeźwiałych pyskach. – Uspokój się siostra. – usłyszałam głos i poczułam łagodzące zimno w moich skroniach. Momentalnie wszystkie zmartwienia opuściły moje ciało i poczułam się trochę jakbym była naćpana. Talaza i Etain podeszły do mnie i Magnusa. Zaczęły rozmawiać z basiorem, ignorując moją obecność. Reszta zgromadzonych zbiła się w swoje grupki, ale pomimo tego, że muzyka nadal grała, nikt już wesoło nie tańczył na parkiecie.
- Przepraszam – powiedziałam tylko i poczułam łzy bezsilności spływające po policzkach. Pomimo uspokojenia Magnusa, złe emocje nadal mi towarzyszyły. Nie pamiętałam by kiedykolwiek używał na mnie swojej mocy. Nie pamiętałam też, żebym kiedykolwiek odczuwała tak wysokie poczucie winy i straty. Etain zaczęła opatrywać łapę Magnusa. Sierść w jednym miejscu była doszczętnie spalona, a skóra zwęglona na czarno. Talaza chyba widząc moja przerażenie, podeszła do mnie. Zachowywała jednak bezpieczną odległość jakby bała się mojej bliskości.
- Kara nie martw się. Nauczysz się to kontrolować, pomożemy ci w tym. – powiedziała wadera. Jej słowa przeleciały przez moją głowę, jednak nijak nie mogłam ich zrozumieć.
- Co kontrolować? – spytałam z nietęgą miną
- Ogień. – usłyszałam za sobą. Tiska patrzyła na mnie z uśmiechem, jakby właśnie zdała sobie sprawę z czegoś niebywałego. – Pamiętasz jak ci mówiłam, że to niemożliwe, że tak szybko rozpalasz ognisko? A jak stałaś w pełnym słońcu Twoja sierść wyglądała jakby płonęła! – Tiska podeszła do mnie i złapała mnie za łapy. „Jesteś cała gorąca” wyszeptała bardziej do siebie niż do mnie.
- To twój żywioł. – powiedziała Etain, a za nią pojawiła się Laponia. – Jest tylko jedna wilczyca, która zna się na tym żywiole, z tego co wiem już się znacie. – kiwnęłam głową w stronę Laponi, nie bardzo wiedząc jak to wszystko przetrawić. Magnus podszedł do mnie i bez skrępowania przytulił mnie. Jego chłodne płomienie muskały mnie delikatnie, przynosząc… ulgę? Gdy mnie puścił, jego postawa wróciła na swoje miejsce. Gdy jego siostrzyczka nie była już zagrożona, a raczej nie była zagrożeniem dla innych, mógł wrócić do swojej oschłości i gburowatości. Spojrzałam na Etain i spuściłam uszy na znak pokory.
- Wiesz, jeśli chodzi o ten skalpel… ja nie wiem czy mogę ci go oddać. Tak jakby potrzebuje go. Ale mogę ci zrobić posłanie ze skór! – Mina wadery nie była przekonana – A może skóry do jaskini medycznej! Zrobię tyle ile będziesz potrzebować!
- Niech będzie. – powiedziała w końcu wadera. – Ale dorzuć do tego jeszcze cotygodniową pomoc Twojego brata z chorymi, to już nigdy nie wspomnę o tym incydencie. – Spojrzałam błagająco na brata, który westchnął cicho i pokiwał głową zrezygnowany.
- Kara… nawet jeśli to zrobię, to licz się z tym, że będę ci o tym przypomniał do naszej śmierci. Będziesz miała u mnie dług jak stąd do księżyca… - zaśmiałam się cicho i przytaknęłam zgadzając się na tą małą niedogodność.
- Dobra! Chodźmy tańczyć! – krzyknęła roześmiana Tiska, a cała nasza grupa parsknęła śmiechem.

<Tiska? Nie odlatuj już xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz