- Co mam robić? – zapytałam. Wilk
spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Najpierw obrona. – powiedział i
rzucił we mnie kulą niebieskiej energii. Uchyliłam się przestraszona i
wściekła.
- EJ! Przestań! – krzyczałam pomiędzy
kolejnymi rzucanymi we mnie płomieniami. Niektóre mnie dosięgały i czułam w
tych miejscach delikatne pieczenie. Płomienie jednak nie wpływały na moją
sierść. Bardziej raniły skórę i mięśnie znajdujące się pod nią. Unikałam
płomieni jak mogłam, a Magnus krzyczał bym się skupiła i użyła swoich mocy. Po
kilkunastu minutach moje ciało było dobrze przypieczone i zmęczone. Złość
nasiliła się, gdy basior zaczął rzucać swój niebieski wynalazek coraz szybciej
i szybciej. Moje ciało zaczęło się buntować. Wokół mnie pojawiły się czerwone
płomienie. Skupiłam się z całej siły, żeby powstrzymać jakoś lecące na mnie
kule energii. Nic się jednak nie działo. Zamknęłam oczy zrezygnowana i czekałam
na wykańczające mnie ciosy. Czekałam i czekałam, ale nic mnie nie powaliło.
- No dobrze. To jedna już jest. –
powiedział Magnus. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. W tej chwili otaczała
mnie ledwie widoczna ściana ognia. Brat rzucił w mnie jeszcze raz. Moja ognista
bariera dosłownie wchłonęła jego płomień. Uśmiechnęłam się zadowolona, że
dzisiaj zasnę naturalnie, a nie obezwładniona przez zimny ogień. Magnus kazał
mi ćwiczyć skupienie i szybkie oczyszczanie umysłu, po czym poszedł sobie jak
gdyby nigdy nic. Resztę dnia zużyłam na odpoczynek i zregenerowanie sił na
jutrzejszy trening.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz