wtorek, 7 kwietnia 2020

Od Kary – 4 trening mocy

- Jesteś gotowa? – spytał mój trener jak tylko znalazłam się w zasięgu jego wzroku. Pokiwałam lekko głową, nie będąc pewną jak to się właściwie ułoży. Początki były bardzo trudne, mój zapał malał z każdą minutą. Nic właściwie nie udawało mi się wykrzesać. W pewnym momencie musiałam jeszcze dodatkowo postawić ogniową tarczę, bo ptaki widząc co się dzieje, zaczęły mnie atakować. Tarcza okalała mnie całą z każdej strony, siedziałam w pewnego rodzaju kopule, która delikatnie iskrzyła się chwilami. Z początku trudno mi było ją utrzymać, ale z każdą minutą było coraz lepiej i czułam, że mniej mnie to męczy. Magnus co jakiś czas rzucał jastrzębiom jakąś martwą zagryzkę, żeby się za szybko nie spłoszyły. Mimo, że powinny być już najedzone, nadal latały nad nami i czekały na kolejny przysmak. Po godzinie zmagań, nadal nie byłam w stanie nic wytworzyć. Musiałam wyglądać przekomicznie, gdy na przemian marszczyłam czoło starając się wytworzyć coś siłą woli i wymachiwałam łapami starając się wzbudzić wiązkę mocy do ruchu. Zmęczenie i głód dawały mi się we znaki i czułam, że długo już tak nie pociągnę. Gdy minęła kolejna godzina, Magnus zakończył moje nieudolne próby.
- Dobra wystarczy. Weź tego ostatniego królika i idź zjeść do swojej jaskini. Na dzisiaj kończymy. – mówiąc to zaczął odwracać się, żeby odejść.
- Ale… nadal mi się nie udało. – powiedziałam, nie wiedząc, czy to żart.
- Nic nam nie da trening jak zagłodzisz się na śmierć. Leć, spróbujemy ponownie za dwa dni. – Magnus odszedł w stronę swojej jaskini, a ja uradowana opuściłam tarczę i chwyciłam ostatnią zakąskę dla jastrzębi. Gdy znalazłam się w swojej jaskini, szybko obsmażyłam szaraczka z każdej strony i zjadłam ze smakiem pierwszy posiłek tego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz