Jestem już coraz bliżej terenów WWN. Las powoli przerzedzał się, ustępując niewysokim górkom, gdzie zapewne znajdowały się jaskinie strażników. Niedaleko znalazłam małą polankę, gdzie swobodnie mogłam rozwijać swoją siłę. Znalazłam sporą kłodę i starałam się ją przepchnąć od jednej ściany drzew do drugiej. Byłoby łatwo, gdyby droga nie była usiana drobnymi kamieniami, które skutecznie blokowały drewno i wymuszały ode mnie większego nakładu energii. Spędziłam na polanie trochę czasu, poświęcając się swojemu zadaniu, angażując jak najwięcej partii mięśni. Po południu wróciłam na granicę, w poszukiwaniu nowego zajęcia. Po drodze spotkałam parę wilków, pilnujących granicy, idących w przeciwnym kierunku. Jako zwykły obywatel minęłam ich jak gdyby nigdy nic. Udało mi się jednak usłyszeć kilka słów.
- Skoro w Zagajniku go nie ma, to musiał się schować gdzieś na terenach watahy - powiedział postawny, ciemnej maści basior.
- Agrest będzie zadowolony, jak go w końcu dorwiemy - uśmiechnął się drugi. Nie miałam pojęcia, o co chodzi, ale zainteresował mnie wspomniany Zagajnik. Zaczęłam truchtać na zachód, w stronę, z której wracali. Ścieżka wzdłuż granicy była dobrze wydeptana, mogłam więc sobie pozwolić na szybsze tempo. Wciąż nie mogłam uwierzyć, jak sporą różnicę mogły przynieść regularne ćwiczenia. To była naprawdę intensywna trasa, miałam już dosyć, kiedy las momentalnie się skończył, a przede mną pojawiły się rządki młodych drzew iglastych. Zatrzymałam się na chwilę przy drzewkach. Niskie sosny i świerki uwalniały niesamowity zapach. W świetle zachodzącego słońca prezentowało się to całkiem przyzwoicie. Ruszyłam dalej, droga powoli zakręcała na północ, a iglaki były coraz wyższe. Znalazłam się już niemal na granicy ze stepami, ale musiałam zwolnić, bo moją uwagę przykuło całe pole porozrzucanych szyszek. Weszłam między nie, zachwycając się ich widokiem. Z nosem przy ziemi, dokładnie oglądałam każdą z osobna. Na leśnej ściółce prezentowały się tak ślicznie, jak nocne gwiazdy na niebie. Wreszcie znalazłam tę jedną, szczególną. Dopiero co się otworzyła, ukazując nasiona. Była w tym taka podobna do mnie. Wiosna przynosi coś nowego. Co przyniosła dla mnie? Co ja przyniosę światu? Zamknęłam oczy, wsłuchując się w swoje ciało. Czułam więcej miejsca, siły, możliwości. Moje serce bije wolniej podczas wysiłku, moje mięśnie potrafią przeprowadzić mnie przez rozległe tereny watahy. Czując tę siłę, nie mogłam się powstrzymać. Choć rzadko to robię, wzięłam oddech i zawyłam do znikającego za horyzontem słońca. Cały las wiedział o moim pierwszym zwycięstwie. Zabrałam symboliczną szyszkę i wróciłam do domu.
Gratulacje!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz