sobota, 28 marca 2020
Od Tiski - 6 trening szybkości i siły
Nowe tereny spodobały mi się tak bardzo, że nie mam najmniejszej ochoty wracać do Lasku. Na południe od stepów rozciągają się Bory Dworkowe. To bardzo gęsty las, skrywający kilka bagien, na które lepiej się nie natknąć. Dzisiejszy trening postanawiam połączyć ze zwiedzaniem. Biegnę przez bór, uważnie patrząc pod nogi. W przeciwieństwie do stepów ściółka tutaj jest miękka, a wyrastające już na kilka centymetrów trawy skutecznie tłumią kroki. Tym razem, ze względu na nowe otoczenie, ćwiczę za dnia. Nie mam ochoty na nocne przechadzki w nieznanej części lasu. Chłonę nowe zapachy, jednocześnie pamiętając o regularnym oddychaniu. Nos wypełnia się aromatem świerków, jodeł, mchu i innych, nieznanych mi roślin. W tym tempie mogę przebiec wiele kilometrów, zastanawiam się, czy dobiegnę do granicy WSC z południową watahą. Słońce wędruje po niebie, a ja wciąż nie mam dosyć. Nagle dochodzi do mnie jakiś nowy zapach, zwalniam, próbując określić, co się zmieniło. W tym samym momencie wpadam przednimi łapami w gęste bagno. Próbuję się wydostać, ale ciężkie, wodne rośliny bardzo mi to utrudniają. Staram się nie panikować i wkładam dużo energii, żeby móc poruszyć kończynami. Przybliżyłam się o centymetr do brzegu, a potem następny. W końcu, przy pomocy bezkompromisowej dawki adrenaliny i ogromnej pracy mięśni, jestem bezpieczna. Białe futro wyglądało paskudnie pod warstwą lepkiego błota, ale trening mogę uznać za zaliczony.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz