Wedle wszelkich przesłanek z dni poprzednich, ten dzień zapowiadał się jako coś wyjątkowo normalnego. Ledwie jednak z rana otworzyłem oczy, dotarły do mnie słowa pukającej od zewnątrz w ścianę jaskini strażniczki Opal. Po sekundzie zupełnej dezorientacji zerwałem się na równe nogi i otrzepałem z kurzu, przyprawiając się niemal o zawroty głowy, po czym wreszcie nawiązałem nią kontakt wzrokowy.
- Wybacz, chyba cię obudziłam, ale sama w nocy nie mogłam spać spokojnie. Mamy na przechowaniu jakąś waderę. Potrzebujemy dla niej eskorty do WSC - oznajmiła sztywno - nie wiem, o co dokładnie jej chodzi, ale podobno szuka morza. Wy macie dostep do plaży, nie?
Bez słowa pokiwałem głową i słuchałem dalej.
- Napadła na Toph. Podejrzewam, że jest mocno niezrównoważona - dodała, jakby gestem wyjaśnienia swojego poprzedniego komunikatu - uważaj na siebie - uśmiechnęła się lekko, co odwzajemnilem powstrzymując się od parsknięcia, w myślach mimowolnie wyobrażając sobie taki pojedynek stulecia.
- Nie ma sprawy. Pora wracać do domu - przeciągnąłem się i wyszedłem z jaskini - gdzie jest?
- Teraz w jaskini przesłuchań.
Odebrałem ją z umówionrgo miejsca i bez zbędnych uprzejmości wygłosiłem jakąś formułkę o wspólnej podróży. Potem po prostu szliśmy w milczeniu. Z każdą minutą pozwalałem sobie na trochę więcej spokoju, aż w końcu wrodzoną ciekawość przekierowałem bezpośrednio na obiekt eskorty.
Każdy śledczy z doświadczeniem powinien chociaż w małym stopniu umieć porządkować fragmenty wilczej psychiki, aby odróżniać głośnych od cichych, egoistów od altruistów, psychopatów od prawidłowo uformowanych.
Bardzo niezrozumiała osoba. Z jednej strony znaki na ciele i poza nim dawały wyraźne wskazówki co do pewnego obszaru, w którym obracała się osobowość wilczycy. Blizny, ledwie dostrzegalne, emocjonalne drganie łap i unosząca się, wokół, metaliczna woń krwi, która w innym przypadku mogłaby być pewnie myląca, ale co do Talazy, tak bowiem miała na imię, byłem pewien, że razem z wszystkim innym wskazywała na to, że prowadziłem zapaloną wojowniczkę. Patrząc na nią jednak z mojej perspektywy, widać było osobę uparcie dążącą do jakiegoś tajemniczego celu, skoncentrowaną na tej tylko rzeczy na świecie. A może po prostu byłem aż tak nieinteresujący. Psychologia nigdy nie była moją supermocą.
- W porządku - powiedziałem nagle - jesteśmy już niedaleko, zahaczymy o jaskinię wojskową, żeby wpisać cię do rejestru - umilkłem na chwilę, jednak nie otrzymawszy odpowiedzi, czując nad głową te komiksowe siekierki i nożyki wkurzenia, poczułem się zobowiązany dokończyć wyjaśnienie - moglibyśmy załatwić to szybciej, ale to nie ja pilnuję statystyk obcych wilków. Pozwól więc, że nadłożymy drogi, a później zaprowadzę cię nad to twoje morze.
Znów przestałem mówić i zerknąłem na Talazę. Nic. W myślach odetchnąłem głębiej.
- Posłuchaj... - cmoknąłem krótko, nie będąc pewnym, czy powinienem zadawać to pytanie, które jednak przez cały czas cisnęło mi się na pysk, w towarzystwie kilku innyh pytań, równie intrygujących - co później? Dotrzesz nad to morze i co...?
Wadera obrzuciła mnie spojrzeniem. To już postęp. Po chwili ciszy nerwowo napiąłem wargi i mówiłem dalej.
- Wiesz, mam obowiązek zatrzymać cię dla bezpieczeństwa.
Więcej nie udało mi się powiedzieć, bo zanim sami posłusznie dotarliśmy do siedziby wszechmocnej sprawiedliwości WSC, odnalazły nas jej wszechwiedzące ślepia na długiej szyi, ukrytej częściowo pod bordowym płaszczem.
- Dzień dobry - rzucił ich szczęśliwy przedstawiciel, wychodząc spomiędzy drzew swoim charakterystycznym krokiem, przypominającym raczej czychanie na czyjeś życie, niż spacer - Szkiełko, następnym razem ostrzegaj, zanim weźmiesz jeńców, bo kończy nam się fundusz egzekucyjny na ten kwartał... witamy was obywatelko, serdecznie w WSC. Znaczy no, wybacz, wnioskuję, że jesteś obywatelką jakiejś watahy. Jej imię?
- Talaza - przedstawiłem, nawet nie licząc już na to, że wilczyca w ogóle zaszczyci nas słowem.
- Pochodzenie?
- Yyy - zamarłem - w zasadzie nie mam pewności.
- Zatem jakie są możliwości?
- No nie wiem - niepewnie przejechałem pazurami po ziemi - dali mi ją w WWN, bo szła nad morze.
- To ta od Toph...
- Szybko się tutaj wieści roznoszą, prawda? - wtrąciła nagle Talaza. Obaj przenieśliśmy na nią wzrok.
- Powiedzmy... - mruknął Mundurek - że odpowiedzą ci po drugiej stronie lasu, zanim w ogóle dokończysz zda...
- Zdanie? - uśmiechnęła się średnio ciepło. Odpowiedział tym samym.
- No, skoro już się dogadaliśmy, niniejszym mam przyjemność zapytać o pochodzenie i cel podróży. O funduszach na utrzymanie aresztowanych porozmawiamy później.
< Talazo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz