Ciemnej maści histeryk, cały nabuzowany i trzęsący się ze złości, odwrócił się na pięcie i po prostu wyszedł z jaskini. Uśmiechnąłem się do siebie mimo świadomości, że było to tylko chwilowe zwycięstwo w mało znaczącej bitwie. Cieszmy się z małych rzeczy. Przez moment jeszcze wpatrywałem się w brązowo-czarne pnie drzew przysłaniane plątaniną powoli zazieleniającego się podszytu, po czym wzruszyłem ramionami i położyłem się w ciemniejszym rogu groty. Nie pozostało mi nic innego, jak czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Ucieczka wzbudziłaby tylko jeszcze więcej podejrzeń, a co do Konwalii nie miałem pewności, jaka jest jej pozycja w watasze. Mogłaby więcej namotać, niż dobrego zdziałać.
Po około pół godzinie wilk zjawił się ponownie w towarzystwie dwóch muskularnych basiorów. Przez chwilę z lekkim zażenowaniem wpatrywałem się w przybyszów, po czym postanowiłem przejąć inicjatywę:
— Co się dzieje? Co to za najście? - ledwie podniosłem się z ziemi, dwoje strażników rzuciło się na mnie i przygwoździło brutalnie do ziemi. Syknąłem z niezadowoleniem, odpychając łapę któregoś od swojej czaszki, ale poza tym cierpliwie znosiłem kolejne rękoczyny. Jak na bezkrólewie, to niezły reżim...
— Pójdziesz z nami, ptaszku. - mruknął osobnik próbujący mi chyba właśnie złamać kończynę. - Będzie ładne parę paragrafów.
— Raczycie żartować. - odpowiedziałem spokojnie, kręcąc głową. - Jakich paragrafów? Przecież nie ma tu takiej księgi praw. Z jakiej racji chcecie mnie zamknąć?
— Na czterdzieści osiem godzin mogę zamknąć każdego, chociażby za niedobór mózgu. A o przedłużeniu porozmawiamy, jak wykluczone zostanie szpiegostwo na rzecz wrogich watah i działalność terrorystyczna. Wyprowadzić. - ofuknął mnie, popychając ku wyjściu.
Irytujący basior już na początku został gdzieś w tyle, a moi dzielni stróże prawa szli w milczeniu. Postanowiłem nie dawać za wygraną.
— To jest po prostu skandal! Niewypowiedziany skandal! - splunąłem na ziemię dla lepszego efektu. - Oj, nasłuchałem się o gościnności w tej WSC co nie miara...zwykle nie jestem skłonny wierzyć plotkom, ale czegoś takiego nie spodziewałbym się w najgorszych wizjach! - podniosłem głos prawie do krzyku, ale mimo wszystko - prawie robi dużą różnicę.
— Och, zamknij się pan w końcu. - warknął wyższy basior, trącając mnie w łopatkę. - Dostajesz to, na co sobie zapracowałeś.
— No, raczej nikt nie stoi bezczynnie w miejscu, gdy rzucają się na niego z kłami za to, że zmęczenie i głód zmogły go w opuszczonej jaskini! - odgryzłem się, utrzymując oburzony, poirytowany ton wypowiedzi.
— MOJEJ jaskini. - warknął znajomy głos z tyłu.
— To czemu cię w niej nie było? - odparłem prześmiewczo, uśmiechając się lekko, co było słabo widoczne pod czaszką.
— Opuszczonej jaskini na terenie obcej watahy, kolego.
— Nazajutrz zamierzałem zgłosić się do odpowiednich organów. Ale, jak widać, mnie w tym uprzedzono. - mruknąłem z niezadowoleniem. Cała grupa zatrzymała się, co było dla mnie korzystne.
— To dlaczego nie zrobiłeś tego od razu? - odpowiedział z nutą śmiechu strażnik.
— Źle się poczułem. Musiałem odpocząć. - odparłem krótko. Zanim zdołałem kontynuować, wciąż z uniesioną brwią ochroniarz zadał kolejne pytanie:
— Ktoś może to potwierdzić?
— Natknąłem się na, o ile dobrze pamiętam, Konwalię, która opowiedziała mi co nieco o watasze. A teraz, dopełnijmy tych waszych formalności i idźcie do diabła! Więcej nie zamierzam wam przeszkadzać. Byle jak najdalej stąd... - dodałem ciszej, bardziej do siebie. O tak, byle jak najdalej od tej dziury, i to najprostszą drogą. Aczkolwiek nie zabraknie czasu na opowieści o WSC dla wszystkich przy niej się znajdujących.
<Agrest? Wiesz, jakby patrzeć z drugiej strony, to zachód też można nazwać wschodem. No i ostatecznie różnią się tylko jedną literką. B) XDDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz