Spacerowałem sobie spokojnie po lesie. Było dosyć wcześnie, lecz nie przejmowałem się tym. Spacer i chwila rozmyśleń dobrze mi zrobi. Idąc pomiędzy drzewami, całkowicie pogrążony w swoich dość chaotycznych myślach, wyczułem zapach innego wilka, przez co obudziłem się z moich zamyśleń. Spojrzałem w lewo, a moim oczom ukazała się wadera, która leżała na plecach. Przyjrzałem się jej. Już gdzieś ją widziałem, byłem tego pewny. Tak samo byłem pewny, że należała ona do naszej watahy. Po dłuższej obserwacji, rozpoznałem ją. Była to Etain, nasza medyczka. Zastanawiałem się, czy podejść i się przywitać, czy może lepiej odejść bez jakiegokolwiek przywitania. Patrząc na to, że już od dłuższej chwili jej się przyglądałem, aby upewnić się kim jest, ona mogła już mnie wyczuć. Odejście w takiej sytuacji nie było zbyt grzeczne, bynajmniej tak zawsze powtarzała mi moja matka. Wyszedłem z pomiędzy drzew i podszedłem nieco bliżej wilczycy.
- Dzień dobry. - przywitałem się. Wzrok skierowałem na waderę, która spojrzała w moim kierunku.
- Dzień dobry - odparła. Zadowolony z tego, że usłyszałem odpowiedź od strony wadery, przysiadłem z boku.
- Czy moja obecność Pani przeszkadza? - spytałem. Nie byłem pewny, czy powinienem jej mówić po imieniu, czy też może zwrócić się do niej Pani. Dla tego wybrałem drugą opcję. Byłem gotowy oberwać po pysku, jeśli sobie tego nie życzyła. Nie każdy lubi, gdy zwracają się do niego Pani/Pan. Ja sam raczej też bym za tym nie przepadał, jednak byłem od wadery znacznie młodszy i kultura wymagała, abym odnosił się do niej z odpowiednim szacunkiem.
<Etain?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz