Zimny, potężny nurt powietrza płynął wolno, ale nieubłaganie, przeszywając każdą żywą strukturę wszystkiego, co z jakiegoś powodu zostało przywiedzione przez los na ten właśnie kawałek ziemi. Otaczające nas rośliny, zesztywniałe owady poukrywane pod stopami, każdy atom zdawał się kulić w objęciach chłodu.
- Widzisz, Duchu... to mój brat. Z nas dwóch zawsze to on bardziej interesował się, hm, władzą.
A jednak ty również nie jesteś pomocnikiem, czy szeregowcem. Wybrałeś działanie w roli śledczego.
- To jakaś różnica? - uśmiechnąłem się i z lekka pokręciłem głową. Dla mnie żadna. W życiu rozmawiałem z wieloma wilkami, które pytały o stanowisko, uśmiechały się w przeświadczeniu, że uśmiechy te zrozumiałe są tylko dla nich samych. Rzucały niejasne refkeksje, obiegające temat pewnych zjawisk i słów-wytrychów, dając coś do zrozumienia.
Niektórzy, zwłaszcza ci trochę starsi, patrzyli na mnie wtedy przez pryzmat ojca. Wtedy trudno im było przyjąć do wiadomości, a jeśli już, robili to zazwyczaj z niemym zawodem, że Szkło nie ma w sobie tego, co tamten wilk. Nie ma przeciwieństwa, nie ma ciągłości. Po prostu Szkło, który najwyraźniej odziedziczył charakter po matce, lichej i biednej jak mysz kościelna waderze, żyjącej gdzieś na uboczu naszego świata.
- Posłuchaj - nagle spojrzałem mu w oczy, które nieco wolniej zwrócił w moją stronę - czy nie jest jeszcze... zbyt wcześnie, abym chciał dowiedzieć się tego, czego nigdy mi nie mówiłeś?
Milczał.
- Kim jesteś, Duchu? Wciąż widzę cię jako mgłę... tak realny, oczywisty, a jednak zupełnie nic o tobie nie wiem. Ja jestem tylko burym psem, szczeniak urodzony w jakiejś jamie, żehy wyrosnosnąć, polować i ofiarować ziemi silne potomstwo, jak wszyscy inni. Ale ty wciąż zdajesz się być kimś innym. Nie potrafię jedynie tego nazwać.
< Duchu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz