poniedziałek, 30 marca 2020

Od Kary – 5 trening siły i szybkości

Obudziłam się na brzegu plaży z piaskiem w pysku. Mlasknęłam starając się pozbyć dziwnej tekstury z języka. Wstałam otrzepując się standardowo. Miałam ochotę na łososia, jednak w ciągu dwóch dni zbyt dużo wody dotknęło mojej rudoognistej sierści… W końcu czego się nie robi dla treningu. Dzisiaj nie było już tak ciepło, czuć było jeszcze zimowy wiatr, co oznaczało, że kąpiel w morzu mogła się źle dla mnie skończyć. Nie mówiąc już o tym jak długo bym potem schła. Przebiegłam się parę razy wzdłuż plaży, tym razem trzymając się suchej części piasku, po czym skierowałam się do lasu, żeby znaleźć trochę jedzenia. Najpierw jednak dotarłam do jeziorka ukrytego w lesie. Oczyściłam spragnione gardło i język z resztek plaży i ruszyłam na polowanie. Dzisiaj na swojej drodze napotkałam niewielkie stado sarenek. Obserwowałam stadko przez jakiś czas po czym przepuściłam szarże niczym wytrawiona w boju pantera. Moją ofiarą padła jedna ze słabszych zwierzyn. Reszta uciekła zadziwiająco szybko. Przeniosłam zwierzynę nad jeziorko i położyłam się by na spokojnie napełnić żołądek. To było męczące polowanie. Pomimo, iż sarna była łatwą zdobyczą, to trzeba było się nabiegać by którąś z nich w końcu zagonić w pułapkę. Po obfitym posiłku i z napojonym wodą brzuszkiem, byłam gotowa na dalszy trening. Może połączę go dzisiaj ze zwiedzaniem dalszej części terenów watahy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz