Argumentację dla samej siebie podsumowałam tym, że wadera
miała przewagę, a to wypadało w końcu uszanować, koniec końców potulnie weszłam
więc do jaskini. Było zimno, niewiele cieplej niż na zewnątrz, dlatego
wczołgałam się aż pod wewnętrzną ścianę, gdzie następnie zwinęłam się w kłębek.
Odkaszlnęłam, kiedy oddech ugrzązł mi w płucach. Było mi duszno, a kamienny
sufit sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał zawalić mi się na głowę.
- Mogę chociaż dostać coś do jedzenia? – zawołałam bardziej,
by przerwać ciszę, aniżeli z faktycznego głodu.
Odpowiedziało mi milczenie. Westchnęłam cicho, wbijając
wzrok we fragment nieba, jaki był widoczny przez wejście do jaskini. Zieleń
pierwszych nieśmiałych godzin świtu mieszała się z granatem nocy.
Nie pamiętałam, jak minęły pozostałe godziny dzielące mnie
od wschodu słońca, mogłam jednak przysiąc, że ich nie przespałam, choć szybko
też zaczęłam tego żałować. Kiedy odgłosy dochodzące z zewnątrz wybudziły mnie z
zamyślenia i dotarło do mnie, że nadeszła pora wymarszu, poczułam się bardziej
zmęczona, niż byłam kiedykolwiek od początku przygody. Przez noc wszystkie
mięśnie zdążyły mi zesztywnieć, a bez lusterka mogłam sobie tylko wyobrażać,
jak bardzo podkrążone były moje oczy.
Cienie rzucane na ściany jaskini zdawały się niemo mnie
ponaglać, toteż szybko przetarłam oczy, na wszelki wypadek także nos, po czym
ruszyłam powoli do wyjścia jaskini. Po jego przekroczeniu ujrzałam oczywiście
strażniczkę, która poniekąd radosnym krokiem oddalała się już od nieszczęsnej
jaskini oraz basiora, który stał nieruchomo i patrzył na mnie bursztynowymi oczyma.
Zdążyłam kiwnąć mu głową, zanim rozpoczął, zdawało mi się, świetnie wyćwiczoną
formułkę, po której bezceremonialne odwrócił się i postawił pierwsze kroki w
głąb zielonego lasu. Rozejrzałam się na boki, trochę zdziwiona
błyskawicznością, z jaką rozwinęła się sytuacja, po czym ruszyłam, jeśli dobrze
pamiętałam, za Szkłem, pociągając raz czy dwa nosem. Choć krążyło mi po to
głowie od pierwszych minut drogi, w żadnym momencie nie odważyłam się zmącić
dziwnej ciszy pytaniem, czy możemy zatrzymać się na chwilę, by coś upolować.
Po jakimś czasie basior poinformował mnie, że jesteśmy już
niedaleko. Podniosłam odruchowo głowę, by rozejrzeć się po okolicy, lecz tak
jak zazwyczaj okazało się to stratą czasu, bowiem wszystkie watahy wyglądały
tak samo. Tylko szum wody mógłby jakkolwiek odmienić sytuację. Coś o jaskini
wojskowej i biurokracji, co Szkło zaraz powiedział, dodatkowo odepchnęło ode
mnie myśli o wolności, jakie rozbudził nagły przypływ wspomnień.
Dotrzesz nad to morze i co...?, pierwsze pytanie, jakie zadał
mi szarawy wilk, sprawiło, że obrzuciłam go zdenerwowanym spojrzeniem, nim
jednak zdążyłam zebrać myśli i wysunąć jakikolwiek argument, basior zdążył już
zmienić temat. Wiesz, mam obowiązek zatrzymać cię dla bezpieczeństwa. To zdanie
dziwnie mnie zmroziło, ponownie jednak odebrano mi możliwość swobodnej reakcji,
coś bowiem niespodziewanie wyłoniło się zza drzew.
Cudem powstrzymałam się przed odruchem skoczenia na zwierzę,
zamiast tego zachwiałam się na łapach, przysiadając po chwili tak energicznie,
że wisiorek na mojej szyi mocno uderzył mnie w pierś. Świat zrobił się odrobinę
czarniejszy przez ból, jaki poczułam nagle między oczami, co odebrało mi na
moment możliwość uczestnictwa czy nawet dokładnego śledzenia rozmowy, jaką
odbywali Szkło i czapla.
Po chwili, gdy wszystko trochę się uspokoiło, a świat
ponownie nabrał żywych barw (z wyjątkiem ptaka, którego ciemne kolory w dalszym
ciągu przywodziły na myśl postać z koszmaru), wcięłam się do rozmowy jakimś
niewiele znaczącym komentarzem. Wymieniliśmy z czaplą jedno czy dwa zdania we
względnie pogodnej atmosferze, szybko jednak przypomniano mi, że nie byłam
tutaj dla własnej rozrywki. Pochodzenie i cel podróży? Ile jeszcze razy będą
mnie dzisiaj legitymować? Nie mogłam sobie nawet przypomnieć, czym takim zawiniłam.
- Czaple nie latają tak daleko na południe – rzuciłam,
przecierając oczy.
Tak brzmiała moja pierwsza odpowiedź, dziwnym trafem nie
mogłam się w żaden sposób zmusić, by skomentować jakoś drugie z pytań. Coś mnie
w tym ptaku irytowało i z pewnością był to ten dziwny płaszcz.
< Szkło? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz