poniedziałek, 30 marca 2020
Od Kary – 6 trening siły i szybkości
Wybiegłam ochoczo z lasu i
skierowałam się między góry. Na polanie udało mi się dzisiaj znaleźć kompana do
ścigania. Jeden z małych żbików wyjątkowo chętnie biegał za mną, prawdopodobnie
chcąc się trochę pobawić. Przebiegłam z nim dwa kółka po czym dałam mu wygrać.
Kociak wrócił do matki ucieszony z wygranej, matka spojrzała na mnie i pokiwała
porozumiewawczo głową. Odwzajemniłam gest i wyruszyłam w dalszą drogę. Stepy
mimo, że nie wyglądały na łatwe miejsce do codziennego życia, były idealnym
miejscem na trening. Połacie prostej twardej ziemi, żadnych przeszkód na
drodze. Postanowiłam zająć się tu trochę szybkością mojego biegu. Biegałam, aż
łapy powoli przestawały mnie słuchać. Zauważyłam, że słońce było już w połowie
drogi do zachodu. Postanowiłam odpuścić sobie kolacje, po tak obfitym
śniadaniu, i ruszyłam na małe zwiedzanie w głąb stepów. Dzisiaj planowałam
spróbować zasnąć z dala od morza. Gdy spacerkiem doszłam do rozległego lasu
iglastego, wiedziałam, że to będzie dobre miejsce na dzisiejszy odpoczynek. W
głębi lasu znalazłam dość pokaźnej wielkości góry, były wyższe i zdecydowanie
bardziej zdradzieckie niż te na które wdrapywałam się przedwczoraj. Miejsce
było przepiękne, dlatego znalazłam kawałek świeżej, pachnącej trawy i ułożyłam
się dając, zbolałym łapom odpocząć. Mój odpoczynek jednak nie trwał długo,
ponieważ po kilkunastu minutach usłyszałam płaczliwy skrzek. Dźwięk dochodził
do mnie z gór i wydawał się należeć do jakiegoś szczenięcia. Bez zastanowienia
wstałam i zaczęłam szukać nadawcy tego dźwięku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz